wtorek, 25 lipca 2017

Nieznane fakty z życia Joanny Ledoux (2)

Obraz św. Mikołaja.
Joanna Helena Ledoux urodziła się 19 listopada 1836 roku w Warszawie jako córka Walentego Franciszka Tadeusza Ledoux i Eleonory Karoliny z domu Caroli (Karoli). Przez przyjaciół, rodzinę i znajomych nazywana była z francuska Żanetą. Rodzice jej to Warszawianie mieszkający przy ulicy Senatorskiej (lata 1826–1836), potem Bednarskiej (1836 rok), Żabiej (1854 rok) i in. Ojciec Joanny – Franciszek (tego imienia używał oficjalnie), już w chwili swojego ślubu w 1826 pracował na stanowisku Naczelnika Wydziału Skarbowego w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu Królestwa Polskiego w Warszawie.
Rodzice należeli do elity warszawskiej, o czym może świadczyć posada ojca, wzmiankowani w akcie ślubu świadkowie biorący udział w nabożeństwie ślubnym, tj. Józef Lex – kapitan w Pułku Gwardii Wojsk Polskich oraz Stanisław Kindler – major w Pułku IV Piechoty Liniowej Wojsk Polskich, miejsce zamieszkania w Warszawie przy ulicy Senatorskiej (w akcie ślubu rodziców Joanny odnotowano, że kawaler mieszka pod nr 467A, a panna pod nr 478) oraz fakt, że brat matki – Ludwik Karoli – był jubilerem. Ale to nie koniec rodzinnych i szczytnych dla nazwiska powiązań. Dziadek Joanny to rodowity Francuz, człowiek, który zasłużył się dla kultury, nie tylko Warszawy, ale też Polski. Franciszek Gabriel Le Doux (tak pisano wtedy jego nazwisko) to sławny tancerz (baletmistrz) i założyciel baletu polskiego. Został sprowadzony w 1782 r. z Paryża przez hrabiego Antoniego Tyzenhausa – nadwornego podskarbiego litewskiego3 – do Grodna w celu zorganizowania tam szkoły baletu. Do Warszawy został przeniesiony w 1785 roku z grupą wykształconych przez siebie uczniów już jako choreograf. Z początkiem jego bytności w Polsce, a konkretnie u Tyzenhauza w powiecie słonimskim, jeszcze przed wyjazdem do Grodna, wiąże się zdarzenie dot. przystosowywania się młodego paryżanina do otoczenia. Warto, nie zmieniając języka, przytoczyć w całości za Antonim Magierem ów epizod.
Ledoux wesoły, żywy paryżanin, z roskosznej stolicy Francyi, widzi się być nagle przeniesionym do tej niejako dla siebie pustyni, gdzie przy niebrakujących dla siebie wygodach, przyszło mu atoli walczyć przeciwko ostrości mroźnego klimatu, nieznajomości języka, braku towarzystwa, a nadto (jak sam wyznawał), zostawać obok mieszkania ekonoma, gdzie często rozlegały się w niebogłosy karanych przez niego, nędznych tego kraju kmiotków. Po kilkokrotnem napominaniu okrutnika, raz zniecierpliwiony na te wrzaski, wpadł na ekonoma, wyrwał mu z rąk kańczuk i grzbiet mu dobrze nim wybił. Przestrzeżony potem od Sitańskiego kommissarza o złych skutkach tej porywczości, iż znieważył szlachcica; później doświadczył zemsty, gdy jadąc do sąsiedztwa sankami, w lesie został napadniętym, i przy żwawej utarczce, otrzymał ranę na twarzy w bliskości oka. Przeniesiony do innego domu, dokładał starania, aby w obowiązanym czasie, mógł dobraną już szkolę, doprowadzić do zamierzonego sobie celu.
Henryk Kazimierz Korus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz