środa, 29 stycznia 2014

Bitwa w Suchedniowie cz. VIII

Dawidowicz Jan.
Przedstawiam inne wersje starć powstańców z Rosjanami w Suchedniowie.
...Po opuszczeniu Suchedniowa przez Krasińskiego i Bentkowskiego przybył tutaj batalion Klimaszewskiego. Jego przybycie należy datować na 2 lutego na godz. 7.00. Zorientowano się, że w osadzie znajduje się wojsko rosyjskie, które zajęło murowaną kuźnie na skraju miasteczka. Pod wpływem kapitana Moreau, dymisjonowanego oficera armii carskiej, Klimaszewski postanowił uderzyć na budynek z dwu stron, nie przeprowadzając wcześniejszego rozpoznania. W pobliżu kuźni batalion dostał się pod silny ogień nieprzyjacielski. Rosjanie mieli zadanie
bardzo łatwe, bo powstańcy byli widoczni jak na dłoni. Bitwa trwałą do wczesnych godzin południowych, a powstańcy byli wspierani przez mieszkańców Suchedniowa. W dowództwie, polskim panował jednak chaos i trzeba było Suchedniów opuścić. Niezadługo potem batalinn Klimaszewskiego spotkał się z batalionem Czachowskiego. Polacy próbowali jeszcze przez stosowanie różrngo rodzaju manawów straszyć Rosjan, że będą atakować Suchedniów...
Wersja Dygulskiego:
Tak uzbrojony oddział, otrzymał rozkaz uderzyć na Moskali pod Suchedniowem i odbić rekrutów, których prowadzili tamtędy z Kielc do Radomia. A więc marsz na Moskali. Wchodzimy do Suchedniowa przez niewielką rzeczkę w bród.
Suchedniów okropny przedstawiał widok, jakby miasto umarłych, zaledwie kilkunastu ludzi stało miejscami w osłupieniu, bo wszystko uciekło, do pobliskich lasów, po dopiero co dokonanym rabunku Moskali. Okna, drzwi, obrazy, meble, sprzęty, słowem wszystko potłuczone, porąbane, poniszczone, a pierze z potarganych pościeli, unosiło się jeszcze nad miastem, jakby płaty śniegu.
Moskale stali o parę wiorst w lesie, na szosie i zapewne musieli nas dobrze widzieć i nasze siły rozpoznać, bo w krótkim czasie, zwrócili się ku nam, mieli podobno 2 sotnie kozaków i 3 roty piechoty. Widząc te siły, po dwukrotnych gęstych salwach, które jednak tylko dźwiękiem kos się zaznaczyły Klimaszewski nakazał odwrót, jak na początek dość spokojnie wykonany, przez tę samą niewielką rzeczkę, która wystarczyła jednak, aby po raz drugi nalało się w buty tak, żeby już nigdy nie wyschły. Ośmieleni Moskale naszym odwrotem, zaczęli silnie nacierać, zdołaliśmy jednak dotrzeć do pobliskiego lasu, pod którym rozłożyliśmy obóz.
Moskale pozostali w Suchedniowie, - mrok już zapadł, wtedy widocznie na komendę podpalili miasto, bo wszystkie domy naraz stanęły w płomieniach. I za chwile nie było już Suchedniowa. Przy dopalających się zgliszczach, nadciągnął do nas Langiewicz, z mocno przerzedzonym swym oddziałem. Po krótkiej naradzie, nasz oddział wysłano zaraz do odległej o kilkanaście wiorst wsi Parszowa, którędy inny oddział Moskali miał przechodzić, udając się także do Radomia. Po forsownym marszu, przybyliśmy na miejsce około północy
Wersja Cywińskiego:
Po upływie tego czasu przyszedł rozkaz uderzenia na Suchedniów, gdzie ukrywali się Rosjanie. Rzeczywiście zastaliśmy ich w kilku domach. Klimaszewski poprowadził nas do ataku. Lecz po krótkiej wymianie strzałów, wszyscy cofnęli się w popłochu, pozostał tylko Tuszewski i ja. Miałem szczęście, choć jeszcze niewprawny w używaniu karabinu, położyć trupem nieprzyjaciela.
Powróciliśmy z musu do swoich. Za Suchedniowem spotkaliśmy drugi oddział pod dowództwem Czachowskiego, oficera wojsk polskich z 1831 roku. Sądziłem, że ze zwiększoną siłą uderzymy powtórnie na wroga, lecz, niestety, skończyło się na debatach. Wieczorem nadszedł Langiewicz z ludźmi Heydla, wojskowego austriackiego, i z kawalerią pod Janem Prendowskim. Byłem przekonany, iż tym razem na pewno nas poprowadzą na nieprzyjaciół, których była garstka. Zaledwie zdążyli jednak w czasie tych wahań opuścić Suchedniów. Langiewicz rozkazał Czachowskiemu zająć to miejsce, Klimaszewskiemu stanąć w Parszewie, a sam wrócił do Wąchocka

4 komentarze:

  1. Fantastyczna saga o Powstaniu w Suchedniowie. Szkoda tylko, że nie ma w naszym mieście na wzór Bodzentyna, Towarzystwa Przyjaciół Bodzentyna, które to co roku organizuje sympozja poparte później wydawnictwami książkowymi. Przecież Suchedniów pełnił większą rolę od Bodzentyna podczas Powstania. Z tego co wiem było Towarzystwo Przyjaciół Suchedniowa, ale ludzie, którzy je zakładali i chcieli czegoś dokonać odeszli, ponieważ Stowarzyszenie utraciło swój charakter. Co prawda słyszałam, że współorganizuje kwesty na 1 listopada, ale to nie jest jedyna rola takiego Stowarzyszenia. Być może znajdzie się grupa osób, które powołają do życia Stowarzyszenie, którego statutowym zadaniem będzie odkrywanie przeszłości naszego Suchedniowa. Warto nad tym pomyśleć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram, warto takie Stowarzyszenie powołać, może ktoś się zajmie naszym dziedzictwem, a jest naprawdę bogate. Być może osoby, które powołały kiedyś Towarzystwo Przyjaciół Suchedniowa, zechciałyby podzielić się swoją wiedzą i działać dalej w przyjaznej atmosferze.
    Młody, ale ciekawy historii Suchedniowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem niektórych, narzekają, że czegoś nie ma, że mogłaby "jakaś grupa" założyć, że coś nie działa tak jak należy. A wy? Przecież lepiej się ruszyć i coś zrobić, a nie typowo po polsku siedzieć i narzekać, przecież narzekacie niejako na samych siebie, że czegoś nie ma. Jest Was dwoje, poszukajcie jeszcze trzynastu i załóżcie stowarzyszenie, w którego statucie wpiszecie jakie zadania sobie stawiacie. Proste ale to trzeba troche trudu sobie zadać, a nie czekać może ktoś założy. Ja akurat mam inne zainteresowania i działam w innym. Pozdrawiam i działać działać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram komentarz powyżej. Sam byłbym chętny. Ale potrzebna jest 1-2 osoby w miarę ogarnięte w kwestiach organizacyjno-technicznych, żeby zacząć działać. Możnaby założyć np. Suchedniowskie Towarzystwo Historyczne, czy coś w tym rodzaju.

    OdpowiedzUsuń