poniedziałek, 5 stycznia 2015

Młyn Jędrów i jego mieszkańcy (5)

Przed młynem w latach 30-tych.
Jak wspominałem wcześniej Maksymilian i Konstancja posiadali kilkanaścioro dzieci. Jednym z nich była Honorata, która poślubiła Bolesława Wentkowskiego, którego ojciec Franciszek Wentkowski zmarł w Błagowieszczeńsku nad Amurem. Małżeństwo Honorata i Bolesław mieli czwórkę dzieci.
- Córka Alicja (Linka), najstarsza z rodzeństwa, skończyła KUL i była psychologiem. Wyszła za mąż za Witolda Dębno-Krzyżanowskiego, który jeszcze jako student (był po prawie i ekonomii), chcąc poznać gospodarkę i ekonomię, wyjechał do Ameryki, gdzie  pracował na taśmie w firmie Ford. Przed wojną Witold pisał pod pseudonimem o faszyzmie włoskim (później poszukiwało go gestapo). Był kapitanem artylerii w armii austro-węgierskiej, odznaczony wieloma orderami za kampanię włoską. Wzięty do niewoli niemieckiej, z której udało mu się uciec. Zamieszkali w Lublinie, gdzie wykładał na KUL. W listopadzie 1939 roku wraz z innymi profesorami zostaje aresztowany w Krakowie i wywieziony do obozu, skąd już w zimie 1940 roku wydobywa go żona Alicja (wynajdując mu babkę Austriaczkę). Załatwiła mu papiery na inne nazwisko i ukrywali się przez całą wojnę w Jędrowie. Okoliczni mieszkańcy wiedzieli kto się ukrywa w drewnianym, modrzewiowym domu, ale nikt nie doniósł o tym Niemcom. Podczas okupacji Alicja uczyła m.in. Artura Wentkowskiego przedmiotów humanistycznych, dykcji, łaciny, a jej mąż Witold geografii, matematyki. Przerobili program I-III klasy gimnazjalnej. Książki używane dostarczał Wasilewski „Oset”, brat Józefy Wasilewskiej „Poranek”. Dębno-Krzyżanowscy byli lingwistami. Alicja mówiła biegle po niemiecku, francusku, znała łacinę. Witold władał łaciną, niemieckim, angielskim, francuskim, włoskim. Po 1945 roku zamieszkali w Krakowie. Witold wykładał  na Uniwersytecie Jagiellońskim, był dziekanem Wydziału Prawa. Po śmierci zostali pochowani w grobowcu w Krakowie.
- Syn Mieczysław, działał w skautingu. W latach 1919-1920 był ochotnikiem na wojnie polsko-bolszewickej w 7 Pułku Ułanów. W latach 1930-1934 pracował w Jędrowie. Ożenił się z Zofią Piwońską z Kozienic. Żona pochodziła z zamożnej rodziny szlacheckiej i wniosła znaczny posag. Mieli dwoje dzieci Beatę i Artura.
Beata w 1944 roku wyszła za mąż za podchorążego Jana Kalabarczyka i mieli syna Bolesława. Jan po wojnie jako jeden z dyrektorów w Przemyśle Budowlanym wprowadzał tam komputeryzację.
Syn Artur, skończył szkołę powszechną w Ostojowie, a tajne komplety w Skarżysku i Krakowie. Maturę zdał w Bytomiu. Był harcerzem, majorem Wojsk Ochrony Pogranicza, żeglarzem. Ożenił się ze Stefanią i mają trzy córki: Beatę - lekarz dermatolog, Aleksandrę - dr prawa Pełnomocnik Terenowy Rzecznika Praw Obywatelskich (woj. świętokrzyskie, śląskie, małopolskie), Anetę - lekarz radiolog.
- Córka Irena przed 1939 roku wyszła za mąż za porucznika Kazimierza Roję (siostrzeńca gen. Rojii z Legionów).  Kazimierz Roja pracuje w Jędrowie do 1945 roku, później ukrywa się przed UB na Dolnym Śląsku. Powraca chory do Jędrowa, gdzie umiera i zostaje pochowany na cmentarzu na Bugaju. Irena grała na pianinie, pisała wiersze i skecze, dobrze śpiewała i malowała tak samo jak jej matka Honorata. Posiadała bogatą bibliotekę z ponad 10.000 egzemplarzami książek, które pożyczała pracownikom i przy cotygodniowych wypłatach rozmawiała z nimi na temat przeczytanych książek. Zajmowała się ogrodem warzywnym, kwiatami. Wnuk Ireny uczęszczał do szkoły w Ostojowie, następnie skończył szkołę Orląt w Dęblinie. Major wojsk lotniczych, w cywilu nadal lata. Córka Marta Roja-Jabłońska leży pochowana w Lublinie, a z kolei syn Piotr, pilot myśliwców, obecnie pilot LOT mieszka w Lublinie. (Jego córka Monika jako lekarz pracuje w Warszawie.)
- Syn Bolesław po studiach pracował w Ministerstwie Poczt i Telegrafów w Warszawie do 1939 roku. W czasie okupacji działał w konspiracji i prowadził tajne nauczanie. Aresztowany przez Niemców został rozstrzelany w 1943 roku w Warszawie. Symboliczny grób jest w Otwocku, gdzie pochowana jest jego żona z domu Barzykowska-Winnicka. Córka Anna Wentkowska-Verci pracuje jako archeolog za granicą. Mieszka na stałe we Florencji, ma dwoje dzieci Magdę i Marka. (na podstawie wspomnień Artura Wentkowskiego).

2 komentarze:

  1. Bardzo wielkie dzięki za cykl o Jędrowie. Sam pochodzę z tego ślicznego zakątka. Nie wsi nawet – tylko przysiółka. Bo Jędrów należy do Suchedniowa tylko formalnie. Na urzędowym papierku. Nawet na planie miasta nie ma Jędrowa tylko gdzieś na dole umieszcza się strzałeczkę z napisem: do ulicy Koszykowej, bo komuniści tak właśnie nazwali dawny Jędrów. Mieszkańcy zaś często, na pytanie gdzie jedziesz? Odpowiadają: do Suchedniowa. Świadczy to o tym, że czują oni gdzieś podskórnie, że Jędrów to nie Suchedniów. Warto tu przypomnieć, że jedynym który był przeciwny nadaniu Suchedniowowi praw miejskich, a więc zrobiebnia z mojej wsi miasta, był Janusz Czajkowski (szkoda, że w naszym mieście nie ma żadnej ulicy jego imienia).

    No więc Jędrów. Ja mam panie Szymonie pewną koncepcję dotyczącą jego powstania i tego kim byli jego pierwsi mieszkańcy. Otóż, z tego co wiem, to w pamiętnym XVI stuleciu biskupi krakowscy sprowadzali na swoje włości fachowców od wytapiania żelaza głównie z terenów obecnych Niemiec, ale nie gardzili też Francuzami. I takim właśnie Francuzem był nasz protoplasta. I wcale nie nazywał się Andrissow, tylko po prostu, po francusku Andre. Skąd więc nazwa Andrissow? Ano stąd, że jak ktoś zapytał: czyja to kuźnia? To odpowiadano: Andrisowa? Gdyby nasz protoplasta miał na imię Andrzej, odpowiadano by: Andrzejowa. Podobnie jest z Suchinią: Suchinia – kużnia Suchiniowa (stąd Suchedniów). W przypadku Jędrowa jest to: Andre - kuźnia Andrissowa (stąd Andrisów/Andryszów: po całkowitym spolszczeniu: Jędrów). Podobnie przecież mówiło się np. o córce jakiegoś Władka – byłą to córka Władkowa; o stodole Bolka – Bolkowa stodoła, itd., itp.

    Drugim tropem też jest nazwisko. Jest ono dla współczesnych na tyle kontrowersyjne, że sprawdziłem czy w Polsce ktoś je jeszcze nosi. Okazało się, że tak. Na mapce wyświetliło się kilka osób z Puław, Ostrowca Świętokrzyskiego, Skarżyska, Proszowic i Olkusza. Były jeszcze w Zgorzelcu i w Świdnicy, ale myślę, że to efekt przesiedlania się ludzi na tzw. ziemie odzyskane po II w. św. Dupaki więc, bo o nazwisko Dupak tutaj chodzi, mieszkają jedynie w naszych okolicach. Z tego względu, że moja babcia tak się nazywała, postanowiłem kiedyś zabawić się w detektywa i dowiedzieć się skąd takie nazwisko. Długo nie musiałem szukać: nawet Ryszard Miernik w książce „Suchedniów” stwierdza, że Dupaki pojawili się pierwotnie jako Francuzi o nazwisku Dupont (czyt.: Dipą – chyba dość na popularne nazwisko we Francji). Ryszard Miernik umieszcza co prawda ich przybycie na nasze tereny w początkach XIX wieku (czasy Napoleona), ale ja myślę, że oni pojawili się już w wieku XVI. W końcu ten cały Andre, pierwszy Kuźnik, to nie był w ciemię bity gość, tylko solidny menadżer. Musiał tam, w tej swojej Francj, dowiedzieć się że tutaj szykuje mu się niezła robota, musiał zorganizować całą wyprawę, zebrać ludzi, nie przypadkowych, ale takich którzy znali się na robocie, zebrać wszystkie potrzebne sprzęty i dopiero – pewnie w kilka wozów – wyruszyć do świętokrzyskiej ziemi. To wszystko wymagało sporych zdolności organizacyjnych. Jednym z tych ludzi którzy tu przybyli był prawdopodobnie jakiś Dupont.

    Swoją drogą piękne to były czasy, gdy Francuzi i Niemcy przyjeżdżali w świętokrzyskie za chlebem.

    Wreszcie trzeci trop. Prawdopodobnie, co nie jest niczym potwierdzone, a znane jedynie z relacji pewnego starszego człowieka, na Jędrowie w czasie kiedy wojska napoleońskie szły na wschód, powstała tzw. karczma napoleońska, w której żołnierze mogli zjeść, napić się i przespać. Jeśli okazałoby się to prawdą, to powstaje pytanie: dlaczego akurat tutaj? Czy aby nie dlatego, że francuskie korzenie przysiółka zwanego Jędrów, były dla ówczesnych jeszcze dość wyraźne i rozpoznawalne?

    Taka to ta moja teoria. Nie wiem czy prawdziwa, ale myślę, że warta zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń