czwartek, 8 stycznia 2015

Dawna szkoła w Ostojowie

Zakończenie szkoły w Ostojowie (193?).
Samorządowa Szkoła Podstawowa w Ostojowie jaka jest dzisiaj każdy wie, ale jaka była dawniej, zwłaszcza przed wojną i w czasie okupacji, o tym mogą tylko opowiedzieć najstarsi mieszkańcy naszej gminy. Jednym z nich jest Artur Wentkowski z Jędrowa, który uczęszczał do szkoły powszechnej w Ostojowie. Co ciekawe, przy budowie której miał współudział Bolesław, dziadek Artura i Józefa Ożdżeńska, właścicielka młyna. Bolesław Wentkowski nie tylko był w komitecie budowy szkoły, ale przekazywał również drewno budowlane i deski na wyposażenie m.in.  na ławki, stoliki, biurka, a jego konie pracowały na szarwark.
Z lat nauki w szkole Artur Wentkowski pamięta, że otaczał ją żywopłot z morwy. Z rozrzewnieniem wspomina karmienie królików rasy angora, należących do kierowniczki Łyczkowskiej. Wychowawcą był Franciszek Gałczyński, który nie tylko uczył, ale i grał na skrzypcach, do dzisiaj pamięta melodię „Da moja Łysico”. Szkoła była 7-klasowa, a uczniowie do niej uczęszczający byli z Michniowa, Ostojowa, Berezowa, Jedrowa, co niejednokrotnie doprowadzało do waśni między nimi. Przeważnie na koniec roku szkolnego były wyrównywane „rachunki”, oczywiście dziewczynki w tych bijatykach nie brały udziału.
Zimy wtedy były mroźne, a sale lekcyjne niedogrzane. Kto pierwszy przyszedł do szkoły, ten zajmował miejsce w ławce najbliżej pieca kaflowego i w czasie lekcji mógł grzać plecy. Przy pogodzie kombinowali, aby nie iść do szkoły. Z reguły zbierali się obok sklepu Hawliczka i tam namawiali kolegów, aby nie iść do "budy", by tym samym zmniejszyć frekwencję – to skutkowało, ponieważ odwoływano lekcje ze względu na małą liczbę uczniów. Mogli wtedy oddać się zabawie na śniegu. W tamtym czasie często grano w karty, nawet w… kościele. Kiedyś na rekolekcjach w ostatnich ławkach grano w karty i naraz okrzyk „bij go trumfem” wywołał ogólną wesołość. (na podstawie wspomnień Artura Wentkowskiego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz