niedziela, 20 stycznia 2019

WSPOMNIENIA ANDRZEJA KOSTYRKI O SUCHEDNIOWIE (3)

Suchedniów, jak już wspomniałem, był miejscem urodzenia taty, więc było wiele śladów materialnych i wrośniętych w pamięć Suchedniowian śladów Jego rodziny: grób prababci i babci na ślicznym miejscowym cmentarzu, pełnym XIX-wiecznych odlewów żeliwnych
(Suchedniów był w XIX wieku centrum hutnictwa - pradziadek Peck był wszak hutmistrzem w hucie suchedniowskiej - aż do powstania styczniowego; był aresztowany za przygotowywanie kos dla powstańców). W kościele była tablica prababci Peckowej, którą ufundowały dla uczczenia jej pamięci uczennice z jej pensji. W budynku dawnej pensji, „Preparandy” na Sokolicy, w którym tata urodził się i spędził pierwsze lata dzieciństwa obecnie mieściła się szkoła powszechna, do której zacząłem uczęszczać już we wrześniu 1935 roku.
Rodzina pradziadka cieszyła się powszechną sympatią i szacunkiem mieszkańców Suchedniowa. Pensja dla panienek z dobrych domów, podarowana owdowiałej prababci Peckowej przez społeczeństwo, była jedyną na terenie Królestwa Kongresowego (pod zaborem rosyjskim) szkołą dla panienek z językiem wykładowym polskim. Zostawiła również ślady w literaturze: „Jedenasta szynka” - opowiadanie S. Noyszewskiego o pani Szumskiej, ostatniej przełożonej Pensji, po śmierci prababci Peckowej i babci Kostyrkowej; pisał o prababci Adolf Dygasiński, odwiedzał Stefan Żeromski, którego kuzynka też pobierała tam nauki. No, w Suchedniowie żyło jeszcze wtedy wiele starszych pań, wspominających swe dziewczęce lata spędzone na pensji (np. dobrotliwa, jowialna mama pana Jankowskiego, u którego miałem się uczyć, w czasie wojny, gdy Niemcy pozamykali gimnazja); mama Krzysia Kąkolewskiego (była na pensji chyba już po śmierci babci, za czasów pani Szumskiej); sędziwa, przygarbiona panna Regina Wędrychowska, kierowniczka Biblioteki Publicznej. Była świadkiem XIX-wiecznej świetności Suchedniowa - miejsca zamieszkania licznej inteligencji technicznej - pamiętałem jej opowiadania, barwne świadectwa niepowrotnej przeszłości...
Jakoś szybko wsiąkliśmy w Suchedniów.
(źródło: Andrzej Kostyrko "Wspomnienia 1928-1946")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz