piątek, 18 stycznia 2019

WSPOMNIENIA ANDRZEJA KOSTYRKI O SUCHEDNIOWIE (1)

Andrzej Kostyrko z córkami.
We wtorek, 15 stycznia Suchedniów odwiedził Andrzej Kostyrko, prawnuk Emilii Peck. Pan Andrzej spisał i wydał swoje "Wspomnienia", w których dużo miejsca poświęcił opisowi Suchedniowa i jego mieszkańców. Za przyzwoleniem autora i dzięki przychylności dyrekcji Samorządowej Szkoły Podstawowej nr 1, na Naszym Suchedniowie będę publikował opisy dotyczące naszego miasteczka. Ale w miarę czytania zdecydowałem się i na te, dotyczące prywatnych przeżyć bohatera - warto je przeczytać. Niejedna osoba odnajdzie swoich przodków i miejsca, których już nie ma. Zapraszam do lektury.

...Starania i poszukiwania taty, by zmienić pracę znalazły szczęśliwy finał. Tata postanowił przenieść się do Suchedniowa, miejsca swego urodzenia, kraju swego dzieciństwa, miejsca w którym kiedyś urodziła się jego mama, Zofia z Pecków Kostyrkowa, żyła niegdyś jego babcia, Emilia z Orłowskich Peck, miejsca w którym - lub dla którego umarł dziadziuś taty (dla mnie pradziadek, dla moich wnuczek praprapradziadek). Stanisław Peck powiesił się na własnych szelkach w więzieniu, aresztowany za udział w przygotowaniach do  powstania styczniowego 1863 r.
Przygotowania zaczęły się w okresie żniwnym. I gdzieś tam w sierpniu 1935 roku zaczął się wielki dziwny ruch - pakowanie mebli, zbijanie skrzyń z książkami, naczyniami. Wielki rwetes. Potem transport do wagonu stojącego na bocznicy kolejowej koło stacji. Upychanie wszystkiego. Nawoływania mamy. Trochę babiego zawodzenia pani Malinowskiej - miała ona dla mnie coś z nianinego ciepła. Czemu? Jakoś tak dobrze czułem się w jej chałupce, pachnącej czystą wiejską izbą, zsiadłym mlekiem, okraszonymi słoninką kartoflami, czym tam jeszcze? To miało się właśnie skończyć ostatecznie.
Wagon został wreszcie załadowany i zapieczętowany, wiernej suczce Almie (mówiono, że była mieszańcem wilka z wyżłem, ale chyba ustalenie rodowodu byłoby znacznie bardziej skomplikowane) postawiono michę z zapasem jedzenia na drogę. Tata pojechał pociągiem z Hanią, Piotrusiem i Krzysiem chyba wprost do Suchedniowa. Mnie natomiast mama zabrała na pożegnalną wizytę u państwa Strzeleckich do letniskowej miejscowości Żakowice pod Łodzią...
...Późną nocą dotarliśmy do Suchedniowa. Na stacji czekał tata, chyba przenieśli mnie do dorożki. Potem jazda pachnącymi kurzem uliczkami. Potem dalej sen w pustych pokojach wyłożonych słomą.
Gdy się zbudziłem, mieszkanie poraziło mnie obcością. Meble miały przyjechać później. No, poza tym było jak przy przeprowadzkach. Było obco. I tak w tamten słoneczny, późno sierpniowy dzień w 1935 roku, zaczęła się nowa epoka w moim życiu. Ale o tym opowiem już w dalszej części.
(źródło: Andrzej Kostyrko "Wspomnienia 1928-1946")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz