Andrzej Kostyrko z córkami. |
We wtorek, 15 stycznia Suchedniów odwiedził Andrzej Kostyrko, prawnuk Emilii Peck. Pan Andrzej spisał i wydał swoje "Wspomnienia", w których dużo miejsca poświęcił opisowi Suchedniowa i jego mieszkańców. Za przyzwoleniem autora i dzięki przychylności dyrekcji Samorządowej Szkoły Podstawowej nr 1, na Naszym Suchedniowie będę publikował opisy dotyczące naszego miasteczka. Ale w miarę czytania zdecydowałem się i na te, dotyczące prywatnych przeżyć bohatera - warto je przeczytać. Niejedna osoba odnajdzie swoich przodków i miejsca, których już nie ma. Zapraszam do lektury.
...Starania i poszukiwania taty, by zmienić pracę znalazły
szczęśliwy finał. Tata postanowił przenieść się do Suchedniowa, miejsca swego
urodzenia, kraju swego dzieciństwa, miejsca w którym kiedyś urodziła się jego
mama, Zofia z Pecków Kostyrkowa, żyła niegdyś jego babcia, Emilia z Orłowskich
Peck, miejsca w którym - lub dla którego umarł dziadziuś taty (dla mnie
pradziadek, dla moich wnuczek praprapradziadek). Stanisław Peck powiesił się na
własnych szelkach w więzieniu, aresztowany za udział w przygotowaniach do powstania styczniowego 1863 r.
Przygotowania zaczęły się w okresie żniwnym. I gdzieś tam w
sierpniu 1935 roku zaczął się wielki dziwny ruch - pakowanie mebli, zbijanie
skrzyń z książkami, naczyniami. Wielki rwetes. Potem transport do wagonu
stojącego na bocznicy kolejowej koło stacji. Upychanie wszystkiego. Nawoływania
mamy. Trochę babiego zawodzenia pani Malinowskiej - miała ona dla mnie coś z
nianinego ciepła. Czemu? Jakoś tak dobrze czułem się w jej chałupce, pachnącej
czystą wiejską izbą, zsiadłym mlekiem, okraszonymi słoninką kartoflami, czym
tam jeszcze? To miało się właśnie skończyć ostatecznie.
Wagon został wreszcie załadowany i
zapieczętowany, wiernej suczce Almie (mówiono, że była mieszańcem wilka z
wyżłem, ale chyba ustalenie rodowodu byłoby znacznie bardziej skomplikowane)
postawiono michę z zapasem jedzenia na drogę. Tata pojechał pociągiem z Hanią,
Piotrusiem i Krzysiem chyba wprost do Suchedniowa. Mnie natomiast mama zabrała
na pożegnalną wizytę u państwa Strzeleckich do letniskowej miejscowości Żakowice
pod Łodzią...
...Późną nocą dotarliśmy do Suchedniowa. Na stacji czekał tata,
chyba przenieśli mnie do dorożki. Potem jazda pachnącymi kurzem uliczkami.
Potem dalej sen w pustych pokojach wyłożonych słomą.
Gdy
się zbudziłem, mieszkanie poraziło mnie obcością. Meble miały przyjechać
później. No, poza tym było jak przy przeprowadzkach. Było obco. I tak w tamten
słoneczny, późno sierpniowy dzień w 1935 roku, zaczęła się nowa epoka w moim
życiu. Ale o tym opowiem już w dalszej części.
(źródło: Andrzej Kostyrko "Wspomnienia 1928-1946")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz