#zostań w domu i czytaj, dalszy ciąg informacji o Wincentym Choroszewskim. Na początku XX wieku, w styczniu 1901 roku odbył się jeden z największych, o ile nie największy pogrzeb w historii Suchedniowa. Kilkutysięczny kondukt pogrzebowy pożegnał Wincentego Choroszewskiego. Jego sylwetkę przybliżyłem już wcześniej, teraz o samych uroczystościach pogrzebowych.
W ubiegłą Niedzielę odbyła się wspaniała eksportacja z domu, w którym obecnie mieszkał ś. p. Choroszewski do kościoła parafialnego. Napływ inteligencyi i ludu fabrycznego był nadzwyczaj liczny. Wielką ostentacyją zaimponowała miejscowa fabryka p. Sztarkiego, tworząc z fabrycznych robotników (około 300 ludzi ze świecami) szpaler, na czele którego znajdował się sam przedstawiciel fabryki p. Sztarke, za nim werkajster z okazałym wieńcem, a na przodzie orkiestra fabryczna, która w stosownych ustępach grała marsza pogrzebowego.
W ubiegłą Niedzielę odbyła się wspaniała eksportacja z domu, w którym obecnie mieszkał ś. p. Choroszewski do kościoła parafialnego. Napływ inteligencyi i ludu fabrycznego był nadzwyczaj liczny. Wielką ostentacyją zaimponowała miejscowa fabryka p. Sztarkiego, tworząc z fabrycznych robotników (około 300 ludzi ze świecami) szpaler, na czele którego znajdował się sam przedstawiciel fabryki p. Sztarke, za nim werkajster z okazałym wieńcem, a na przodzie orkiestra fabryczna, która w stosownych ustępach grała marsza pogrzebowego.
W Poniedziałek 21 b. m. od
rana rozpoczął się zjazd okolicznych inżynierów, zawiadowców, deputowanych i
różnych korporacji górniczych. Widzieliśmy tu wielu właścicieli fabryk jako to
hr. Platera z Bliżyna, Julijusza hr. Tarnowskiego z Końskich i wiele wybitnych
osobistości nawet z stron dalekich. Duchowieństwo z dyjecezyi kieleckiej
reprezentował czcigodny Oficyjał ks. Prałat Brudzyński (duchowieństwo skromnie
było reprezentowane, bo oprócz ks. Brudzyńskiego, miejscowego proboszcza ks.
Muszalskiego i jeszcze jednego księdza z Bzina więcej nikogo nie było).
Fabryki zakłady górnicze
nadesłały liczne deputacyjne z bardzo bogatymi wieńcami i tak oprócz trzech
wieńców od rodziny zmarłego i dzieci, spoczęły na trumnie wieńce: od
miejscowego Zarządu Górniczego, od podwładnych urzędników, od Huty Bankowej, od
szkoły górniczej z Dąbrowy (niosło 4-uczni tejże szkoły), od Starachowickich
zakładów górniczych (z napisem: „Nieodżałowanemu Naczelnikowi”), od Julijusza
Tarnowskiego, od zakładów Stąporkowskich, od rodziny Wiazatyńskich, od
Towarzystwa Sosnowickiego, od górników, od przyjaciół, od inż. Majewskiego, od
Ciechocińskiego Komitetu lecz., od Bliżyńskich, Rejowskich i Niekłańskich
zakładów fabrycznych i wiele innych, było także wiele wieńców bez podpisów.
Po odprawieniu żałobnego nabożeństwa przez ks.
Brudzyńskiego i wygłoszeniu pięknej mowy przez miejscowego proboszcza ks.
Muszalskiego, w której tenże pięknie scharakteryzował zasługi nieboszczyka,
jako dobrego urzędnika, obywatela kraju i chrześcijanina, kilkotysięczny orszak
pogrzebowy odprowadził zwłoki na dworzec kolejowy i tegoż dnia rodzina i
życzliwi udali się w dalszą drogę, aby śmiertelne szczątki złożyć obok prochów
ojca i matki w grobach rodzinnych w Wilnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz