sobota, 28 lipca 2018

Poszukiwani bandyci dokonali nowego napadu

Mielczarek Antoni,
posterunkowy. 
Tuż przed świętami, w grudniu 1937 roku w Suchedniowie miał miejsce napad rabunkowy. Dokonali go groźni, poszukiwani bandyci Józef Kaszewiak i Nikifor Maruszeczko. Poniżej jest opis z tego napadu oraz przebieg obławy.
Niepowodzeniem zakończyły się obławy w lasach białobrzeskich i ucieczce groźnych bandytów: Kaszewiaka i Nikifora Maruszeczko. Obaj bandyci dali znać o sobie nowym napadem w miejscowości Suchedniów. Około godz. 19-tej do sklepu żydowskiego Birnbauma weszło dwóch mężczyzn, kierując lufy czterech rewolwerów w stronę właściciela sklepu. Po sterroryzowaniu Birnbauma, bandyci zgrupowali całą rodzinę w jednym z pokoi i przystąpili do rabunku.

Gdy właściciel sklepu Birnbaum chciał im przeszkodzić w rabowaniu, jeden z bandytów wystrzelił. Birnbaum ciężko ranny zwalił się na ziemię. Po rabunku obaj bandyci zbiegli. Ubrani byli w ciemno szare jesionki i cyklistówki, twarze mieli zamaskowane.
Jak stwierdzono byli to właśnie poszukiwani bandyci: Kaszewiak i Maruszeczko. Na miejsce nowego napadu spółki bandyckiej, przybyły władze bezpieczeństwa rozpoczynając dochodzenie. Po przeprowadzeniu dochodzenia na miejscu napadu zorganizowano powtórnie wielką obławę, wysyłając szereg patroli policyjnych na drogi i szosy w okolicy. W nocy z wtorku na środę patrol policyjny, złożony z trzech posterunkowych, natknął się w pobliżu miasteczka Szydłowiec na furmankę parokonną, na której siedziało trzech mężczyzn. Gdy policjanci z zachowaniem wszelkich ostrożności podeszli do furmanki, dwaj mężczyźni siedzący z tyłu poczęli strzelać. Jeden z nich wyrwał lejce woźnicy i zaciął batem konie.
Patrol policyjny oddał za uciekającymi salwę z karabinów. Jedna z kul trafiła konia, który padł, uniemożliwiając dalszą ucieczkę. Mężczyźni jadący wozem mimo to strzelali nadal. Po kilkakrotnej wymianie strzałów nastąpiła wreszcie cisza. Gdy policjanci zbliżyli się do furmanki, znaleźli w niej przeszytego 6-ma kulami mężczyznę. Jest to groźny bandyta Józef Kaszewiak. Towarzysz jego wypraw bandyckich, Nikifor Maruszeczko, korzystając z ciemności zbiegł pozostawiając na wozie jesionkę. Rannego bandytę Kaszewiaka przewieziono do szpitala w Radomiu. Przy Kaszewiaku znaleziono dwa rewolwery i banknot 500-złotowy. Po opatrunku Kaszewiak został przesłuchany przez władze śledcze. Nie chciał on udzielać żadnych wyjaśnień w sprawie zbrodni, odpowiadając na zadawane mu pytania: „Dochodźcie sobie sami”.
Znalezione przy bandycie rewolwery przesłano do Warszawy, gdzie będą poddane ekspertyzie rusznikarskiej. Ekspertyza ta ustali, czy kula od której zginął wywiadowca Bąk, pochodzi od rewolweru Kaszewiaka. Właściciela furmanki, na której jechali bandyci, znaleziono nieżywego na wozie z raną postrzałową głowy. Jak ustalono, bandyci zatrzymali na szosie przejeżdżającego wieśniaka i pod groźbą rewolweru kazali się wieźć w stronę Skarżyska. Dotychczas nie ustalono jeszcze czy wieśniak został zastrzelony przez bandytę, czy też trafiony przez policję podczas wymiany strzałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz