Jest też kilku
ważnych pisarzy XX-wiecznych, którzy wywodzą się z Suchedniowa, na czele z
Gustawem Herlingiem Grudzińskim.
Gustaw
Herling-Grudziński, znaczny i konsekwentny mistyfikator własnego życiorysu miał
się urodzić w Suchedniowie, zatem mój sąsiad osobisty, choć nie do końca, gdyż
on w Suchedniowie urodził się jakoś tak okazjonalnie i w miarę potrzeb; ja
natomiast urodziłem się tam na stałe, czyli banalnie. O jego dzieciństwie wiem
sporo, tak od kuchni, bo z domu, prozaicznie – mój ojciec był kolegą, i to
dosłownie, Gustawa ze szkolnej ławy. Herling tak hołubiący region, jako
realista szkolnych błędów rzeczowych się nie ustrzegł np. przypisał klasztor na
Świętym Krzyżu Bernardynom i to poszło w katolickim wydawnictwie, u Dominikanów
w Poznaniu – w opowiadaniu Wieża.
A jaki był młody
Herling, ten ze szkolnej ławy?
Coś niecoś o tym
pisałem. Jeden z moich utworów na ten temat prof. Irena Furgal wspomina w ten
sposób: „W mało znanej suchedniowskiej legendzie okoliczności śmierci Jakuba
Herlinga są przedstawiane jako splot dramatycznych i raczej nieprawdopodobnych
okoliczności, jak w lekko zaszyfrowanym opowiadaniu Tadeusza Zubińskiego Drzewo
rodzynkowe z tomu Opowieści wrzosowskie (2011),
obfitującym w plotkarskie szczegóły i niewybredny komentarz”.
Kto jeszcze ma
związek z Suchedniowem?
Blisko Herlinga
ustawił się wspomniany wcześniej Krzysztof Kąkolewski – wyborny niegdyś
polemista, w najlepszych latach reporter dzielnie trzymający się „blisko skóry
życia”, klasyk i nauczyciel akademicki gatunku – polskiej szkoły reportażu,
uczeń i powiernik późnego Wańkowicza.
Znacznie bardziej
oryginalną i literacką postacią na serio był daleki powinowaty Kąkolewskiego,
poeta i regionalista, malarz, leśnik i pijak, tyleż liryczny co tragiczny, Jan
Gajzler (1891-1940).
Autor Sonetów
Świętokrzyskich i tekstów gwarowych. Według Kazimiery Zapałowej
„pisano o nim i mówiono Śpiewak zapomniany, Lirnik Świętokrzyski, Młodopolski
poeta. Niektóre jego wiersze wracają do nas ciągle, wryły się w pamięć
mieszkańców Kielecczyzny, stały się jakby hasłami, wykorzystywano je tworząc
tytuły artykułów, książek, gawęd…”
Pierwszym rdzennie
suchedniowskim literatem, który się wybił na literacką wielkość w skali
ponadregionalnej, okazał się jednak Ryszard Miernik. Urodził się dawno, nawet
bardzo dawno, w tej innej epoce, 21 marca 1929 roku w Suchedniowie, a
konkretnie na Błocie, dziś to ulica Żeromskiego. Syn woźnego z sierocińca,
wyrósł z wyrobniczego krzepkiego korzenia. Małorolna wieś i okoliczne
robotnicze miasteczko z ambicjami kurortu, idealizowane, bo pańskie harcerstwo
oglądane zza sztachet przez dziecko z biednej rodziny, wojna na peryferiach,
partyzancka legenda – ukształtowały go jako literata. W ludowej rzeczywistości
wysferzył się, wyedukował na Wybrzeżu i w Krakowie. Po prowincjonalnej belferce
poszedł w urzędy, zagalopował się w entuzjazmie dla socjalizmu. Jak się to
mówiło w minionym okresie, został animatorem kultury, wielu wypromował z
literackich średniaków, ale nikogo wybitnego nie wyłuskał. Komuszył, nawet
stołków na wysokim szczeblu się dochrapał, w wojewódzkich Kielcach się
korzystnie osadził, ale bez przesady, w żaden sposób nie ześwinił się. Z latami
odnalazł w sobie ożywcze zasoby chłopskiego sceptycyzmu. Prawie do końca żwawy,
buńczuczny polemista, kipiący pomysłami, niestrudzony poszukiwacz miejscowych
tajemnic, i łowca „wędrujących kamieni”, generalnie chodząca encyklopedia
Suchedniowa i okolic. Rzeźbiarz plenerowy, jak z cepeliowskiej widokówki;
pokaźny, rozwichrzony w terenie, bardzo artystowski w wersji plebejskiej.
W pewne komeraże z
Miernikiem wchodził Stanisław Pająk – poeta, mocno osadzony tu i teraz,
quasi-nowelista bardziej niż rasowy prozaik, i rejestrator codzienności swego
małego kącika świata także jako fotografik – w tej ostatniej postaci wybitnie
amator. Stanisław Pająk zmarł w 21 marca 2014, jego pogrzeb odbył się 25 marca.
Jak odnotował Stanisław Nyczaj: „Zmarł wycieńczony chorobą serca w rodzinnym
Suchedniowie. Dopełnił swym dociekliwym piórem reportera panoramę okupacyjnych
i powojennych dziejów miasta, nakreśloną przez Ryszarda Miernika i wydatnie
wciąż poszerzaną przez Tadeusza Zubińskiego.”
Są w tej Pańskiej
galerii postaci przewijających się przez Suchedniów zarówno osoby, jak to się
mówi, z pierwszych stron gazet, jak i ludzie szerzej poza regionem nieznani.
Taki jakby splot charakteru miasteczka prowincjonalnego z charakterem kurortu,
którym Suchedniów przecież był, czy też miał być.
Suchedniów przed I
wojną światową był miejscem letniskowym i to cieszącym się dużą renomą, nawet
miał szansę stać się uzdrowiskiem, czyli badem, jak się wówczas mawiało. Maria
Kuncewiczowa w jednym z listów do mnie, datowanym na 2 września 1987, napisała
„poza latem opisanym w mojej książce Don Kichot i Niańki spędziłam
z Rodzicami w Suchedniowie następne jeszcze wakacje w schludnym drewnianym domu
przydrożnym należącym do gospodarza nazwiskiem Skrzyński. Odwiedził nas tam mój
brat Aleksander Szczepański, który sfotografował na ganku tego domu, mnie,
obejmującą dwóch synków gospodarza. Pamiętam, że młodszy miał na imię Maksio.
Do gospodarstwa należało dość obszerne pole. To wszystko co zapamiętałam z
Suchedniowa”. Mało, ale zarazem nie tak niewiele.
Jarosław
Iwaszkiewicz mimochodem, acz dobrym słowem napomknął o urodzie suchedniowskich
okolic w swej książce Podróże do Polski. Również domownica, czyli
służącą wybitnego pisarza wywodziła się z Suchedniowa: cicha, pokorna i odeszła
jakby jej nigdy nie było, ot takie już przeznaczenie domownic ludzi ze
świecznika.
Ale wracając do
pytania o znane i mniej znane osobistości. W Suchedniowie z rodziną i czeladzią
akolitów nabierał sił do kolejnego skoku, tym razem na najwyższe ołtarze
i trony, bezpośrednio po wyjściu z internowania, sam Lech Wałęsa, ten który
sygnował swoim nazwiskiem parę książek, więc formalnie co najmniej wieszcz, a
bezsprzecznie zasłynął jako nowator-orator.
Bardziej animatorem
kultury, redaktorem, niż czystym twórcą był Marek Garbala. Nie znałem go, więc
tylko dane encyklopedyczne. Urodził się 16 czerwca 1943 roku w Suchedniowie, w
rodzinie leśniczego. Ukończył studia polonistyczne na Uniwersytecie
Wrocławskim. W 1965 roku razem z Lotharem Herbstem powołał do życia sławną
grupę poetycką Agora. Był kierownikiem Piwnicy Świdnickiej, a przez ostatnie
lata życia kierownikiem Towarzystwa Miłośników Wrocławia.
Suchedniów
zaistniał korzystnie także w historii polskiego malarstwa, gdyż jest miejscem
urodzenia Apoloniusza Kędzierskiego (1861-1939), malarza akwarelisty,
rysownika, ilustratora, i dekoratora.
Pioniersko zapisał
się w dziejach polskiej psychiatrii. Otóż Bartłomiej Frydrych (urodzony około
roku 1800 – zmarły 21 maja 1867 w Warszawie ), oficer powstania
listopadowego, chirurg, psychiatra, filantrop, propagator medycyny stał się
autorem w roku 1845 pierwszego w języku polskim podręcznika
psychiatrii O chorobach umysłowych (wydanego nakładem
własnym).
Dziennikarz i
pasjonat dziejów Suchedniowa Szymon Piasta odkrył, że: „Mało kto wie, że polski
malarz Jan Matejko ma powiązania z Suchedniowem. Jego babką była Anna Marianna
Tusza, która urodziła się właśnie w Suchedniowie. Anna wyszła za mąż za Jana
Piotra Rossberga, mieszczanina krakowskiego. Mieli pięcioro dzieci. Najmłodsza
z nich Joanna Karolina, urodzona 22 listopada 1826 roku na Podgórzu w kościele
połączonych wyznań ewangelickich poślubiła Franciszka Matejkę, a następnego
dnia odbył się drugi ich ślub, tym razem w katolickim kościele Św. Krzyża. Z
tego związku było jedenaścioro dzieci, Jan Alojzy był dziewiątym z kolei, a
urodził się 24 czerwca 1838 roku w Krakowie.”
Jeszcze raz Szymon
Piasta, który na portalu Nasz Suchedniów odnotował: „we
sobotę, 10 września 2016 w Suchedniowie odbył się pogrzeb Haliny
Łukomskiej-Bloch. Szkoda tylko, że garstka suchedniowian żegnała światowej
sławy śpiewaczkę – śpiewała krystalicznie czysto z niesłychaną precyzją
intonacji, to było coś absolutnie zdumiewającego – tak o artystce wspominał
muzykolog Mieczysław Kominek. Mogła być pochowana na Powązkach, ale wybrała
rodzinny Suchedniów, gdzie na parafialnym cmentarzu, w rodzinnym grobowcu przy
boku niemniej sławnego męża Augustyna, została złożona piękna urna z jej
prochami.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz