wtorek, 7 lipca 2015

Masz zdrowie i pieniądze - możesz się leczyć!

Początek nieszczęścia.
W nawiązaniu do poprzedniego postu, czasy współczesne. Ciągle słyszymy o zmianach wprowadzanych przez NFZ, które zapowiadają między innymi koniec kolejek do lekarzy specjalistów, ale życie rządzi się swoimi prawami. Najlepiej odczułem to na własnej skórze i od razy zaznaczam, że moja przygoda nie dotyczy suchedniowskiej służby zdrowia.
Jazda rowerem to jedno z moich hobby, ale pod koniec maja zaliczyłem upadek - powód dziura w jezdni (ul. Domaszowska - foto). Całe szczęście, że byłem w kasku, ale ramię zostało uszkodzone. Ponieważ jak większość nie przepadam za wizytami u lekarza, próbowałem przetrzymać ból, niestety nie przechodził. Po miesiącu udałem się do lekarza pierwszego kontaktu, który nie wychodząc zza biurka i nie dokonując żadnych oględzin dał mi skierowanie do ortopedy. W tym miejscu miałem pierwszą wątpliwość - dlaczego lekarka nie wykonała prostego badania diagnostycznego i nie skierowała na USG oraz RTG? No cóż nie przepracowała się i będzie mogła wykazać się jednym pacjentem więcej, któremu udzieliła porady lekarskiej(?).
Teraz zaczęły się schody ze specjalistą. Telefon aż się grzał, ale każda rozmowa kończyła się obietnicą, że dopiero na jesieni będzie możliwa wizyta. Całe szczęście, że uruchomiłem swoje znajomości z czasów gdy byłem rzecznikiem prasowym w ŚZPN i udało mi się dostać na wizytę bez czekania na jesienne słoty, ale nie obyło się bez stania w kolejce od bardzo wczesnych godzin rannych (pierwsza osoba czekała już od 4 rano!). Ortopeda dał skierowanie na USG i RTG (co według mnie powinien zrobić lekarz pierwszego kontaktu), stwierdził, ze nie ma potrzeby specjalistycznego leczenia i skierował na rehabilitację.
I ponownie telefon oraz wizyty w przychodniach, ale wszędzie jednakowa informacja - w tym roku nie ma już zapisów! Nie zostało mi nic innego jak wyjąć pieniądze i wykupić sobie zabiegi. W tym momencie byłem świadkiem CUDU - zostałem przyjęty od ręki i jestem w trakcie rehabilitacji. Pewnie nie tylko ja miałem takie przygody, ale jednego nie mogę zrozumieć. Płacę od ponad 40 lat składki zdrowotne, nie korzystałem z usług lekarzy (wyjątki) i kiedy człowiek jest w potrzebie nie ma pomocy. Drzwi są zamknięte, ale gdy na stole pojawiają się pieniądze te same drzwi się otwierają i można się leczyć!
Masz zdrowie i pieniądze - możesz się leczyć! A jeżeli chory nie ma pieniędzy to zostaje mu...

7 komentarzy:

  1. Jest w tym troche prawdy ale sa jeszcze lekarze ktorzy sa ludzmi i sie staraja i martwia o pacjenta i nie zalezy im na pieniadzach tylko na zdrowiu pacjeta. A jezeli idzie sie do przychodni kolejowej w Skarzysku to tak jest i pozniej z taka wlasnie opinia jezdzi sie do nielicznych dobrych specjalistow lekarzy jesli sie do nich dotrze i znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to przeczytałam to mogę tylko stwierdzić TO NIE KRYZYS TO REZULTAT. Służbę zdrowia trzeba sprywatyzować!

    OdpowiedzUsuń
  3. A w Suchedniowie, o której trzeba się ustawiać w kolejkę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Szymonie Ameryki Pan nie odkrył:-) Boże chroń nas od publicznej służby zdrowia. W ogóle nas chroń byśmy w ogóle nie musieli korzystać z jakiejkolwiek opieki medycznej... kolejki, limity, zapisy na cito w 2020.. Polska rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak byłoby najlepiej, żebyśmy płacili haracz i leczyli się prywatnie - świetne rozwiązanie

      Usuń
    2. Niestety tak jest, nim pacjent dostanie się do specjalisty na NFZ mijają wieki, nie jeden w tym czasie woli wyłożyć pieniądze by udać się do lekarza prywatnie. Służba zdrowia to niezły biznes. Płacą i to słono pacjenci. Czasami podwójnie bo co miesiąc odprowadzając składki i przed gabinetem prywaciarza. System.

      Usuń
    3. Traktuje nas się gorzej jak zwierzęta! Czy ktoś słyszał żeby pies czekał tyle na zabieg czy badanie?

      Usuń