wtorek, 14 kwietnia 2020

MAKSYMILIAN OŻDŻEŃSKI - WYNALAZCA, KONSTRUKTOR I BIZNESMEN

#zostań w domu i czytaj, dzisiaj wpis Emila Włodarczyka. 
W roku 1885, na przełomie maja i czerwca, na zachodnich rubieżach Wielkiego Imperium Rosyjskiego, w mieście które niegdyś było stolicą nieistniejącego wtedy państwa, odbyła się dość spora wystawa. Dziś taką wystawę nazwalibyśmy targami, a rozmiarem i rozmachem porównalibyśmy ją do tych, które odbywają się w np. w Poznaniu.  O ile jednak współczesne targi z zasady skupiają się na jakiejś jednej, konkretnej gałęzi przemysłu czy usług, o tyle tamta wystawa, zgodnie z jej nazwą: „Wystawa rolniczo – przemysłowa”, ogarniała cały ówczesny przemysł dawnych terenów Polski. A odbyła się oczywiście w Warszawie. 
O wielości i znaczeniu tejże wystawy może świadczyć fakt, iż wydawany w owym czasie miesięcznik o nazwie „Przegląd Techniczny” poświęcił jej cykl artykułów, umieszczanych w kolejnych numerach: od lipcowego do listopadowego. Po zakończeniu wystawy, wydano również katalog ze spisem wszystkich jej uczestników.  
I właśnie w tym katalogu, jednego z wystawców, nie największego, a raczej należącego do tych drobniejszych, opisano tak: 
„Właściciel młyna wodnego i tartaka cylindrowego, oraz warsztatu ślusarskiego, Maksymilian Ożdżyński w osadzie Jędrów pod wsią Ostojów, st. p. Suchedniów (gub. Kielecka). Na placu. 
Aparat do wyprowadzania wody ze studzien na I-sze piętro do wysokości 30 – 40 stóp. Nie wymaga  żadnej maszyny mechanicznej lub pompy. Może być zamówiony za 400 rs.  
Okaz drzewa w balach i deskach.” 
Wspomniany wcześniej „Przegląd techniczny” podzielił wystawców na kilka grup. Jednym z kryteriów podziału był budynek w jakim przedsiębiorcy prezentowali swoje produkty. Tu trzeba zauważyć, że budynki te były zarówno finansowane, projektowane jak też i wykonywane przez samego wystawcę, a nie przez organizatorów. Ich konstrukcje zaś podzielono na trzy rodzaje: żelazne, drewniane i z innych materiałów budowlanych. W tej sytuacji możemy się jedynie domyślać, że jeśli Ożdżeński wybudował jakiś pawilon, to był on zapewne drewniany. A jeśli był drewniany to powstaje pytanie, w jaki sposób elementy tej konstrukcji, jak też i prezentowany „aparat do wyprowadzania wody”, zostały dostarczone z Jędrowa do Warszawy? Końmi? Raczej wątpliwe. Jeżeli już, to końmi transportowane były tylko kilka kilometrów. Dokąd? Ano na dzisiejszą ulicę Dworcową w Suchedniowie. 
Oto bowiem w roku pańskim 1885, w tym samym, w którym odbyła się opisywana wystawa, została oddana do użytku tzw. kolej Iwanogrodzko – Dąbrowska, której częścią była stacja Suchedniów. Najprawdopodobniej więc Ożdżeński, wraz z całym ekwipunkiem, dostał się do Warszawy koleją. A mając to na uwadze, możemy ze sporym prawdopodobieństwem stwierdzić, że był jednym z pierwszych, jeżeli nie pierwszym mieszkańcem Suchedniowa, który wykorzystał ów nowoczesny jak na tamte czasy środek transportu, w celach przemysłowych.  
Z informacji zawartych we wspomnianym katalogu, dowiadujemy się jaki był koszt zamówienia wystawianego „aparatu” – 400 rubli. Czy to dużo? Tu sprawa jest prosta. Wystarczy zajrzeć do gazet z tamtego okresu. I tak wg Kuriera Warszawskiego pół kilograma masła litewskiego kosztowało ok. 50 kopiejek, czyli pół rubla. Specyfik do farbowania włosów, tzw. Indiana, zachwalana jako rewelacyjna, kosztowała ok. 3 rubli. Nocleg w Hotelu Polskim, na trzecim piętrze, ze śniadaniem, to koszt 13 rubli (po zniżce). Wiosek: Ożdżeński cenił swoje dzieło i swoją myśl technologiczną.  
No i wreszcie zostaje nam sam „aparat”, czyli maszyna, z którą nasz bohater pojechał na wystawę. Co o nim wiemy? Ano tylko to co napisano w katalogu. Że służył do wyprowadzania wody ze studni na wysokość do 40 stóp, czyli około 12 do 13 metrów. I co najbardziej zdumiewające: nie wymagał żadnej maszyny mechanicznej lub pompy. Perpetum mobile? Raczej nie.  
Żeby jakoś rozjaśnić ten problem wróćmy do Przeglądu Technicznego. Otóż pismo to dzieli wystawców, wg kryterium tego co wystawiają, na kilka działów. Główne z nich to: przemysł związany z silnikami i maszynami parowymi, przemysł górniczy i hutniczy, przemysł młynarski oraz przemysł tkacki. Problem polega na tym, że nie jesteśmy w stanie wynalazku Ożdźeńskiego przypisać jednoznacznie do żadnego z tych działów.  
Dopiero wspomniany katalog daje nam jakiś obraz, ponieważ informacja dotycząca „aparatu” naszego krajana umieszczona została w rozdziale zatytułowanym: „Maszyny i przyrządy fabryczne stosowane do rozmaitych motorów”. Wniosek jest więc taki, że do prawidłowego działania, ów „aparat” musiał jednak jakiś napęd posiadać. Jednak tego jak działał i na jakiej zasadzie – nie jesteśmy dziś w stanie odgadnąć. Być może gdzieś w archiwach jest informacja na ten temat. Ja jednak do niej nie dotarłem.  
Z całą pewnością mogę jednak stwierdzić, że Maksymilian Ożdżeński był wynalazcą. Był wizjonerem. Był wreszcie sprawnym organizatorem i przemysłowcem. Człowiekiem wartym upamiętnienia.  
W załącznikach: 
1. Informacja o „aparacie” Ożdżeńskiego, umieszczona w katalogu.  2. Plan sytuacyjny wystawy z zaznaczonym miejscem (czerwona strzałka, miejsce nr 66), w którym Ożdżeński prezentował swój produkt. 
Emil Włodarczyk 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz