środa, 24 lipca 2013

Początki Kruka

Widok na Suchedniów z Kruka.
Sięgają czasów popowstaniowych, kiedy na terenach pomiędzy dzisiejszymi ulicami Zagórską i Żeromskiego, na mocy ukazu carskiego podzielono działki. Wszystkie działki miały po 15 mórg i 247 prętów, tylko skrajne miały po 18 mórg, ponieważ wliczone do nich były wygony. Wszystkich koloni było 15, idąc od Suchedniowa jako pierwsza była kolonia Działaka, a następnie Duda, Kowalik, Tusznio, Wiśniewski, Miernik, Najman, Adamczyk, Adamczyk, Miernik, Piasta, Jankowski, Zolbach, Bujnowski i na końcu wsi Świtek. Na każdej koloni nie było więcej jak po dwa domy, które stały po lewej stronie ulicy idąc od Suchedniowa.  Wracając do powstania Kruka to trzeba
powiedzieć, że wcześniej nie było tam żadnych domów. Na mapach z roku 1850 były tam zaznaczone tylko łąki. Dopiero, gdy powstały pierwsze kolonie karczowano las po prawej stronie drogi i tam zaczęto uprawiać w szczególności proso. Po tej stronie, gdzie postawiono domy były łąki, które sięgały do wsi Błoto (która powstała rok wcześniej).
W tym czasie, aż do II wojny światowej na Kruku nie było nawet jednej osoby, która mogłaby się poszczycić przynajmniej średnim wykształceniem. Powstanie wsi Kruk jest związane również z okresem, kiedy w okolicznych lasach były wydobywane rudy żelaza, o czym świadczą doły po szybach wydobywczych, jak również nazwy miejsc w lesie np.”Chamozie”. I właśnie z tego rejonu prowadziła kolejka wąskotorowa, której trasa biegła przez lasy i pola Krukowskie do Suchedniowa. Została wybudowana przez Austriaków i była użytkowana cztery lata. Trasa kolejki szła przez wieś, po drugiej stronie jak były domy, następnie omijała górę Krukowską od strony Sokolicy, dalej tory prowadziły ulicą Mickiewicza do ulicy Bodzentyńskiej i tam jak dom Świerczkowskiego rozchodziła się na lewo do stacji i na prawo do tartaku Kozłowskiego. Wagony były ciągnione przez konie, a wywożono tylko drewno. Po likwidacji kolejki wzdłuż jej ciągu pozostały dziko rosnące jabłonie i grusze. Usytuowanie tych drzew wzięło się stąd, że robotnicy, gdy szli do pracy w kopalniach rud, po drodze załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne wzdłuż tejże kolejki, a z pestek zjadanych owoców powyrastały drzewa owocowe. Jeszcze przed II wojną światową mówiło się "idziemy na „gruszki do Leonowej” - bo w tym czasie żyła jeszcze żona po Leonie Piaście, a na jej polu było najwięcej tych drzew.
Gdy zlikwidowano kolejkę idącą przez wieś, wybudowano drugą, która szła z „Chamozia” przez lasy, a następnie pola Baranowskie do stacji. Kopalnię miał Antoni Wędrychowski, a następnie jego syn Adam. Z tego okresu jest pewna ciekawostka. Przez cztery lata kopano tam rudę, gdy zaczęła dawać mały procent wartości postanowiono zakończyć jej wydobywanie. Wtedy właśnie Antoni Wędrychowski zastosował wybieg i przywiózł wagon rudy o wysokiej wartości i wrzucił ją do szybu, sprowadził Niemców i w ich obecności wydobyli dobrą rudę. Dzięki temu jeszcze przez jakiś czas dokonywano wydobywania tych rud, ale gdy okazało się, że jednak nie jest to opłacalne, definitywnie zamknięto te kopalnie.

1 komentarz:

  1. ciekawe
    dobrze jest kolekcjonować takie ciekawostki, jeszcze kilkanaście lat a mogą zostać już całkowicie zapomniane...

    OdpowiedzUsuń