wtorek, 23 lipca 2013

Niemcy na Kruku

Synowie Wawrzyńca, od lewej:
 Jerzy, Zygmunt, Stanisław /1943/.
Na Kruku w czasie okupacji było zakwaterowanych kilkunastu Niemców, ale w domu Wawrzyńca Piasty, który miał dużą rodzinę nie stacjonował żaden, z jednym wyjątkiem. Byli to z reguły żołnierze frontowi. W wolnych chwilach grali w karty i szachy, a zwłaszcza jeden z nich uwielbiał tę drugą grę. Zapamiętano go, ponieważ w czasie grania puszczał „bąki”. Pewnego razu kazał Stanisławowi synowi Wawrzyńca grać o swoje życie. Powiedział, że jeżeli przegra to będzie po nim, ale jeżeli wygra to da mu te szachy. Stanisław będąc młodym chłopakiem grał już dobrze w szachy i udało mu się wygrać tę najważniejszą partię.

Raz tylko u Wawrzyńca było na letnisku dwóch Niemców, którzy dość szybko wyjechali na front, a u Działaka był zakwaterowany jeden. Wiąże się z nim ciekawa historia, ponieważ był o krok od rozstrzelania przez partyzantów.
W lesie na „Świniej Górze” była bitwa, w której ranny w piętę był między innymi doktor Sędek, a jeden z postrzelonych partyzantów spędził noc za stodołą Kowalików. Rano przyjechała furmanką "Fiela" i zabrała rannego do bazy partyzanckiej na Wykusie. Po paru dniach dwóch partyzantów poszło do Suchedniowa, aby kupić chleba, ale zostali złapani przez żandarmów i rozstrzelani obok Świerczkowskiego. Pozostali partyzanci, a było ich jeszcze około czterdziestu postanowili w odwecie rozstrzelać Niemca, który stacjonował u Działaka. Jednak ludzie na czele z leśniczym zaczęli ich prosić, aby odstąpili od tego zadania, ponieważ bali się, że później Niemcy zemszczą się na mieszkańcach Kruka. W zamian dostali 5 kilogramową puszkę marmolady oraz upieczono im chleb zawieziony do lasu przez Stanisława, który jeszcze wielokrotnie woził chleb dla "leśnych". Pomagał mu w tym brat Zygmunt. Najpierw przewozili chleb z piekarni do stodoły, gdzie go ukrywali, a dopiero później, gdy były sprzyjające warunki przerzucali do lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz