Synowie Wawrzyńca, od lewej: Jerzy, Zygmunt, Stanisław /1943/. |
Raz tylko u Wawrzyńca było na letnisku dwóch Niemców, którzy dość szybko wyjechali na front, a u Działaka był zakwaterowany jeden. Wiąże się z nim ciekawa historia, ponieważ był o krok od rozstrzelania przez partyzantów.
W lesie na „Świniej Górze” była bitwa, w której ranny w piętę był między innymi doktor Sędek, a jeden z postrzelonych partyzantów spędził noc za stodołą Kowalików. Rano przyjechała furmanką "Fiela" i zabrała rannego do bazy partyzanckiej na Wykusie. Po paru dniach dwóch partyzantów poszło do Suchedniowa, aby kupić chleba, ale zostali złapani przez żandarmów i rozstrzelani obok Świerczkowskiego. Pozostali partyzanci, a było ich jeszcze około czterdziestu postanowili w odwecie rozstrzelać Niemca, który stacjonował u Działaka. Jednak ludzie na czele z leśniczym zaczęli ich prosić, aby odstąpili od tego zadania, ponieważ bali się, że później Niemcy zemszczą się na mieszkańcach Kruka. W zamian dostali 5 kilogramową puszkę marmolady oraz upieczono im chleb zawieziony do lasu przez Stanisława, który jeszcze wielokrotnie woził chleb dla "leśnych". Pomagał mu w tym brat Zygmunt. Najpierw przewozili chleb z piekarni do stodoły, gdzie go ukrywali, a dopiero później, gdy były sprzyjające warunki przerzucali do lasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz