poniedziałek, 25 listopada 2013

Gajowy Krzemiński

Gajówka Osełków (fot. arch.).
Ponieważ w komentarzach ukazał się dokładny opis śmierci gajowego Jana Krzemińskiego z Nadleśnictwa Suchedniów, postanowiłem go opublikować wraz z tym z książki "Lasy nasiąkłe krwią".
"W czwartek, 18 stycznia 1945r. przypadkowo z rąk żołnierzy sowieckich poniósł śmierć Jan Krzemiński, gajowy w leśnictwie Osieczno w Nadleśnictwie Suchedniów. Posiadał
wykształcenie podstawowe. Należał do ZWZ-AK w placówce „Tartak”. Mieszkał w gajówce Osełków wzniesionej w okresie międzywojennym z drewna" - to wersja Serdelskiego.
"Historia gajowego Krzemińskiego i jego żony jest bardzo tragiczna.Gajowy Krzemiński w raz z żoną i trzema synami przed i w czasie wojny mieszkał w gajówce na Osełkowie.W 1940 roku gdy ,,Hubala'' razem z oddziałem przebywał w wiosce Szałas Niemcy zorganizowali obławę na ten oddział.Obstawiony był las od wioski Zalezianka ,Osieczno,Stawik,Osełków ,Ostojów,Suchedniów aż po Skarżysko -Kam.Jak każdy mieszkaniec wioski Krzemiński posiadał zwierzęta domowe.Nie posiadał jednak maszyny do rżnięcia sieczki.Najbliższym sąsiadem który tą maszynę miał był pan Kisiel, w jego to stodole Krzemiński ubrany w mundur gajowego z żoną ciął sieczkę dla krowy.Niemcy ukryci byli za domem Wójcików.Gdy już szli do domu w kierunku lasu z workami wypełnionymi tą sieczką - co pomyśleli Niemcy można się tylko domyślać, bo zaczęli strzelać w wyniku czego zginęła żona a Krzemiński był ranny w rękę.Zbliżał się koniec wojny,przez tereny Kielecczyzny przebiegała druga linia obrony ,,Hubertus-stellung'' do dziś widoczne okopy w lasach Osieczna czy też od strony Brzezinek i Starej Barczy. Gdy z nad Wisły ruszyła Sowiecka nawała, Niemcy wycofywali się drogami, ale też leśnymi duktami. W wiosce Osełków za zabudowaniami jej mieszkańca Wisowatego z niewiadomych przyczyn zostawili działo przeciwlotnicze. Gajowy Krzemiński ubrany w mundur gajowego, a mieszkał blisko, poszedł zobaczyć to działo. Zbieg okoliczności czy też złośliwy los, że sowieci byli akurat za domem Wójcików, za tym domem z za którego Niemcy zabili jego żonę, gdy zaczęli strzelać - może myśleli, że to Niemiec bo w mundurze i zabili Krzemińskiego." - opis internauty.

2 komentarze:

  1. "może myśleli, że to Niemiec bo w mundurze i zabili".Przepraszam ,ale czy ktoś z państwa wierzy w takie historie .Sowieci wkraczajacy na nasze tereny 17 czy 18 stycznia 45 roku (pierwsze aresztowania dokonywane przez NKWD miały miejsce już 16-go )dobrze wiedzieli kto jest kto.Głównie po to działali u nas partyzanci radzieccy wspomagani przez AL,aby w odpowiedniej chwili rozprawic się z żołnierzami AK czy NSZ jak i wszystkimi "wrogami ludu".Wywiad NKWD miał swoich ludzi w lesie i nie musieli mordowac po omacku.
    Owszem było wiele ofiar przypadkowych,wiadomo pijane sałdaty musieli sobie poszumiec,gwałty ,rabunek były na pożądku dziennym ,jednak co do żołnierzy ZWZ AK (a takim był Krzemiński) ,to jakoś trudno mi uwierzyc w przypadkowe zabójstwo.
    Pozdrawiam Blady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gościu Blady może ty nie wierzysz i masz prawo ,ale nie zwracaj się do wszystkich internautów z zapytaniem czy jeszcze ktoś w ten opis wierzy..Jestem mieszkańcem tej wioski,znam jej historię ,do dziś żyją tutaj ludzie którzy to pamiętają i potwierdzą mój wpis o śmierci gajowego Krzemińskiego a wcześniej w 1940 r. jego żony.W Suchedniowie żyje do dziś mieszkaniec Osełkowa u którego małżeństwo Krzemińskich przygotowywało sieczkę dla krów. Nie ośmieszaj się i nie obwiniaj NKWD akurat za śmierć Krzemińskiego
      Dodam też że w czasie obławy na żołnierzy Hubala z okolic Łącznej zginęły dwie kobiety ,które akurat tego dnia udawały się do Szałasu.
      Jedna z tych kobiet Lutek Helena,mieszkanka Zagórza ,której mąż powołany do wojska w 1939 r nie wrócił z wojny, zginął prawdopodobnie pod Annopolem ochraniając przeprawę przez most.Ona została z dwoma nieletnimi ,jej szwagierka Lisowska miała męża z Szałasu.W wiosce Szałas była starsza kobieta która umiała wróżyć. By się dowiedzieć o losie męża Heleny wybrały się w ten tragiczny dla siebie dzień do tej wróżki.Szły drogą w stronę lasu ale zostały zawrócone przez żołnierzy niemieckich,zawróciły ale skierowały się polną drogą do wioski Stawik,i tam niezauważone przez Niemców dostały się do lasu.Druga linia obławy znajdowała się w lesie Osieczyńskim przy kolejce którą transportowano drewno do tartaku.Tam znajdowali się żandarmi ze Skarżyska -Kam.którzy mieli swoją siedzibę w szkole ,,Orła Białego'' po zakończeniu obławy przywiązali obydwie kobiety za ręce do bryczki zaprzężonej w dwa konie,początkowo biegły,a następnie ciągnione za tą bryczką do siedziby żandarmów.Czy były przesłuchiwane ,raczej chyba nie bo na pewno były ledwo żywe.Obydwie zostały zastrzelone koło mostu nad Kamienną przy drodze E 7.Lisowską ludzie znajdują w dzień egzekucji a Helenę Lutek po trzech miesiącach.Obydwie pochowane są na cmentarzu w Łącznej
      ---------------------------------------------------------------------------------------------------
      ----------------------------------------------------------------------------------------------------
      "może myśleli, że to Niemiec bo w mundurze i zabili".Przepraszam ,ale czy ktoś z państwa wierzy w takie historie .Sowieci wkraczajacy na nasze tereny 17 czy 18 stycznia 45 roku (pierwsze aresztowania dokonywane przez NKWD miały miejsce już 16-go )dobrze wiedzieli kto jest kto.Głównie po to działali u nas partyzanci radzieccy wspomagani przez AL,aby w odpowiedniej chwili rozprawic się z żołnierzami AK czy NSZ jak i wszystkimi "wrogami ludu".Wywiad NKWD miał swoich ludzi w lesie i nie musieli mordowac po omacku.
      ------------------------------------------------------------------------------------------------

      Usuń