czwartek, 10 kwietnia 2014

Kosze szczęścia

Biblioteka w organistówce.
Nie ma już w Suchedniowie słynnych zabaw "w straży", o których jeszcze napiszę. Dzisiaj dzięki pamiętnikom Janusza Trzebińskiego przypomnę zabawy z początku XX wieku.
Po 1905 roku, gdy ucisk rosyjski trochę zelżał, społeczeństwo suchedniowskie zorganizowało "Macierz Szkolną", pod egidą której można było uczyć dzieci po polsku. Macierz Szkolna utrzymywała się ze składek publicznych, to też chcąc zasilić jej ubogą kasę, w każde wakacje, razem z młodzieżą miejscową płci obojga, organizowaliśmy zabawę ludową, która odbywała się w ogrodzie Reginy Wędrychowskiej, koło fabryki Sztarkego. Największą atrakcją zabawy były tak zwane kosze szczęścia, które polegały na tym, że każdy los wygrywał, ponieważ loterii nie wolno było urządzać, gdyż była ona monopolem państwowym. Było to obejście zakazu, bo niektóre losy wygrywały np. igłę, ale zarządzeniu stało się zadość i nie było pustych losów. - Dużo mieliśmy pracy przy organizowaniu tej imprezy, bo trzeba było zbierać fanty po Suchedniowie, niektóre kupowało się, kleić z papierów kolorowych lampiony, segregować fanty, a wreszcie w czasie zabawy sprzedawać bilety i losy, puszczać ognie sztuczne i balony na podgrzewanym powietrzu i t.p. - Ale zawsze dochód był niezły i można było trochę książek kupić do biblioteki Macierzy, która mieściła się w organistówce, a rolę bibliotekarza pełnił honorowo pan Edward Offert.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz