poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Jak drzewiej świętowano w Suchedniowie

Zjazd rodzinny w Suchedniowie 1898r.
Mamy czas Świąt Wielkanocnych. Zapraszam do lektury wspomnień Janusza Trzebińskiego, jak wyglądały święta w Suchedniowie na początku XX wieku.
Wielki Tydzień cechował się niezwykłą powagą: post, który był ściśle przestrzegany, w kościele grzechotki zamiast dzwonów, odwiedzenie Grobu Pana Jezusa. A w kuchni! Matka z ciocią zagłębiona w książkach kucharskich, głównie Ćwierciakiewiczowej, albo w starych przepisach po babkach, czy nawet prababkach, odprawiając jakieś czary nad ciastem, całe dyskusje, co i gdzie dodać, czego za dużo, czego za mało, dramaty, że ciasto nie rośnie lub że przerosło, palenie w piecu chlebowym, żeby miał odpowiednią temperaturę i inne kulinarne zagadnienia. Wszystko to stwarzało charakterystyczny nastrój przedświąteczny, który tak lubiłem.
Wielki Piątek był dniem ścisłego postu, zamiast obiadu śledzie, pieczone kartofle, herbata, chleb bez masła. Kiszki więc grały marsza i niecierpliwie oczekiwało się na święcone. W Wielką Sobotę, proboszcz od samego rana jeździł po okolicznych wsiach, święcąc pokarmy, a w drodze powrotnej wstępował do nas, aby dopełnić ceremonii poświęcenia i na kieliszeczek wina. Rezurekcja odprawiana była w sobotę wieczór. Jasno oświetlony kościół, procesja z latarniami wokół kościoła, tłumy ludzi, śpiewy, a wszystko na ciemnym tle nocy robiło niezapomniane wrażenie. A samo święcone? Rozmaitość mięsiwa, wspaniałe baby, różnorodność mazurków, dawała możność zaspokojenia apetytu i łakomstwa, którego nie brakowało.
A potem drugi dzień świąt! To przecież śmigus! Starsi polewali się wodą kolońską, ale my laliśmy się ze służącemi całemi wiadrami wody, ku rozpaczy Piotrowej, bo dziewczyny zamiast coś robić, musiały się przed nami chować i przebierać w suche rzeczy - ale my też! I tak było wesoło i gwarno, bo na Wielkanoc więcej się rodziny zjeżdżało, nie tylko do Wujostwa, ale też do Szczerbińskich, a poza tym przychodzili też znajomi. To były święta! I nie tak ważne było jedzenie, ale ten nastrój, ta atmosfera rodzinna, te różne tradycje i zwyczaje, które już dziś prawie zniknęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz