Poprzez pnie w języku pszczelarzy rozumie się ule. Z tego co wiem, a jestem pszczelarzem, na terenie Nadleśnictwa Suchedniów jest w lesie kilkanaście pasiek. Nie na problemu z uzyskaniem zgody na DARMOWE postawienie Uli. Gorzej, że słychać o kradzieżach uli, nie tylko z lasu. A jeśli już chodzi o ogólną liczbę pszczelich rodzin, to dookoła Suchedniowa jest kilkadziesiąt pasiek, które głównie nastawione są na miód spadziowy z jodły, a tej u nas nie brakuje. Problem tylko w tym, że nie ma spadzi bo albo za sucho, albo za mokro.
Takie barcie były kilka lat temu wydrążone przez pszczelarzy z Baszkirii na Świniej Górze. Niestety nie zdały egzaminu, pszczoły zasiedlone w barciach uciekały lub "spadały" . Najwyraźniej trzeba poszukać gatunku, który przebywa w takich warunkach. W tym przypadku zawiodła genetyka lub brak pokarmu, w ostatnich latach (jak ktoś wcześniej wspominał) brak spadzi jodłowej lub jest jej za mało. To stanowi główny pożytek dla pszczół w naszych lasach. Dawniej było sporo łąk śródleśnych, gdzie z kwiatów pszczoły czerpały pożytek.
Zgadza się, to olbrzymia korzyść. Tylko nie w każdym terenie, jak pokazuje wcześniejszy wpis o barciach na Świniej Górze w naszych suchedniowsko-bliżyńsko-siekierzyńskich nie bardzo. U nas dominuje jodła, buk i nie ma wrzosiwisk, z których także pszczoły chętnie biorą pożytek. Pisząc wrzosiwiska nam na myśli takie kilkuhektarowej powierzchni, a takie są na ubogich sośninach, przeważnie na dawnych lub czynnych poliginach. Bardzo dobrze, że Nadleśnictwo pozwala na wstawianie do lasu pasiek, tym lepiej, że wokół Nas jest dużo pasiek łąkowo-przyleśnych.
Może nadleśnictwo by pomyślało o zakładaniu pni pszczelich w suchedniowskich lasach.
OdpowiedzUsuńno pni nie brakuje zwłaszcza tych przyciętych równo z ziemią
OdpowiedzUsuńPoprzez pnie w języku pszczelarzy rozumie się ule. Z tego co wiem, a jestem pszczelarzem, na terenie Nadleśnictwa Suchedniów jest w lesie kilkanaście pasiek. Nie na problemu z uzyskaniem zgody na DARMOWE postawienie Uli. Gorzej, że słychać o kradzieżach uli, nie tylko z lasu. A jeśli już chodzi o ogólną liczbę pszczelich rodzin, to dookoła Suchedniowa jest kilkadziesiąt pasiek, które głównie nastawione są na miód spadziowy z jodły, a tej u nas nie brakuje. Problem tylko w tym, że nie ma spadzi bo albo za sucho, albo za mokro.
OdpowiedzUsuńJa tu myślałem raczej o barciach drążonych w drzewach parę metrów nad ziemią. O ich istnieniu ludzie nie muszą wiedzieć.
OdpowiedzUsuńTakie barcie były kilka lat temu wydrążone przez pszczelarzy z Baszkirii na Świniej Górze. Niestety nie zdały egzaminu, pszczoły zasiedlone w barciach uciekały lub "spadały" . Najwyraźniej trzeba poszukać gatunku, który przebywa w takich warunkach. W tym przypadku zawiodła genetyka lub brak pokarmu, w ostatnich latach (jak ktoś wcześniej wspominał) brak spadzi jodłowej lub jest jej za mało. To stanowi główny pożytek dla pszczół w naszych lasach. Dawniej było sporo łąk śródleśnych, gdzie z kwiatów pszczoły czerpały pożytek.
OdpowiedzUsuńGdzieś w telewizji o takich barciach słyszałem i to nawet w Polsce. Takie rozwiązanie jest z korzyścią dla lasu.
UsuńZgadza się, to olbrzymia korzyść. Tylko nie w każdym terenie, jak pokazuje wcześniejszy wpis o barciach na Świniej Górze w naszych suchedniowsko-bliżyńsko-siekierzyńskich nie bardzo. U nas dominuje jodła, buk i nie ma wrzosiwisk, z których także pszczoły chętnie biorą pożytek. Pisząc wrzosiwiska nam na myśli takie kilkuhektarowej powierzchni, a takie są na ubogich sośninach, przeważnie na dawnych lub czynnych poliginach. Bardzo dobrze, że Nadleśnictwo pozwala na wstawianie do lasu pasiek, tym lepiej, że wokół Nas jest dużo pasiek łąkowo-przyleśnych.
Usuńmyślę, że warto próbować, ściągnąć fachowców
Usuń