Trwają uroczystości związane z 155. Rocznicą Wybuchu Powstania Styczniowego. Między innymi w Suchedniowskim Ośrodku Kultury "Kuźnica" z wykładem wystąpił profesor Adam Massalski. Omówił ogólnie przyczyny i przebieg powstania, ale brakowało mi informacji dotyczących samego Suchedniowa. Niech uzupełnieniem tej prelekcji będą fragmenty wspomnień powstańca z 1863 roku, które ukazały się już w 1874 roku, a więc 10 lat po upadku powstania. Ponadto na Naszym Suchedniowie w postach z 2014 roku są dość szczegółowe opisy walk w mieście i jego okolicy. Teraz ograniczę się tylko do informacji o Suchedniowie zawartych we wspomnieniach powstańca:
...Marian Langiewicz mianowany jenerałem sił zbrojnych województwa Krakowskiego, po szczęśliwie dokonanym zamachu na Bodzentyn, założył trzy rdzenne obozowiska, w których sztyftował powstańcze pułki: w Bodzentynie, w Wąchocku gdzie była główna kwatera i w Suchedniowie. Wszystkie te miasteczka jakem już powiedział, leżą wśród zakładów fabrycznych i górniczych okręgu wschodniego, dostarczały więc ludzi dzielnych, obytych z niewygodami i niebezpieczeństwami, dobrych strzelców i gorących patrjotów. Bodzentyn, Wąchock i Suchedniów tworzą swem jeograficznem położeniem trójkąt o nader rozwartych ramionach, którego wierzchołek tworzy Wąchock a dwa ramiona Bodzentyn i Suchedniów...
...Rosjanie przerażeni wybuchem, zbiegali się gnani panicznym strachem ze wszystkich stron do Kielc, przez które przechodziły dwie drogi bite: warszawsko-krakowska, tym razem bezużyteczna dla nich, bo zajęta w Suchedniowie przez powstańców...
...Czengiery, skomunikowawszy
się z wojskami stojącemi w Radomiu, postanowił uderzyć na Langiewicza.
Dobrowolski dowodzący w Radomiu wyruszył z niego na dniu 2 lutego, o czem dość
wcześnie został zawiadomiony Langiewicz, i wspólnie z Czengierym uderzył na
najbardziej wysunięty punkt sił powstańczych i najważniejszy zarazem, bo
Suchedniów. Siły moskiewskie wynosiły sześć kompanji piechoty, dwa szwadrony
dragonów i sotnię kozaków z dwoma działami. Powstańcy po krótkiej i nierównej
walce, ulegając wreszcie liczebnej przewadze nieprzyjaciela, w części cofnęli
się, w części rozproszyli. Langiewicz, nad wieczorem uwiadomiony o ataku na
Suchedniów, ruszył tamże z całym oddziałem Wąchockim. Przybył do swego celu
nocą i ujrzał z dala wśród ciemności, zimna i drobnego deszczyku, płonący jak
okiem zasięgnął Suchedniów. Obraz to był straszny, pierwsza łuna krwawa, co
zajaśniała znowu w Polsce w walce nieskończonej o niepodległość. Langiewicz
przepędził tu noc w ocalałej chatce wieśniaczej a jego oddział pod gołem
niebem, nie paląc nawet ognisk. O świcie, głodny i zziębnięty, ruszył do
Suchedniowa i rozłożył się na kwaterach w niewielkiej ilości
Domów, mających jeszcze dachy
nad sobą. Tutaj przedstawił się nowy, straszny obraz rabunku popełnionego przez
Moskali. Wszystkie sprzęty, meble, ściany, okna, piece, podłogi były popsute,
porąbane; pierze z pościeli białym kobiercem pokrywało ulice, podwórza i
pokoje; kartki z książek walały się wszędzie porozrywane na części; psy, koty,
kury porąbane i pokaleczone jęczały po kątach.
Zaledwie atoli powstańcy
rozłożyli się po kwaterach i krzątać się poczęli koło śniadania, gdy nadbiegła
wieść, że Moskale zaatakowali Wąchock i Bodzentyn. W tejże chwili oddział
stanął pod bronią i ruszył na powrót jedną częścią do Wąchocka, dowodzoną nie
przez Langiewicza, bo ten z drugą częścią oddziału udał się ku Bodzentynowi.
Tutaj na drodze Wąchockiej ten sam obraz co w Suchedniowie. Cała droga
literalnie zasłana szczątkami mebli, sukni, książek i pierza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz