Strony

czwartek, 7 grudnia 2017

Tadeusz Zubiński o Suchedniowie i jego mieszkańcach (2)

Jest też kilku ważnych pisarzy XX-wiecznych, którzy wywodzą się z Suchedniowa, na czele z Gustawem Herlingiem Grudzińskim.
Gustaw Herling-Grudziński, znaczny i konsekwentny mistyfikator własnego życiorysu miał się urodzić w Suchedniowie, zatem mój sąsiad osobisty, choć nie do końca, gdyż on w Suchedniowie urodził się jakoś tak okazjonalnie i w miarę potrzeb; ja natomiast urodziłem się tam na stałe, czyli banalnie. O jego dzieciństwie wiem sporo, tak od kuchni, bo z domu, prozaicznie – mój ojciec był kolegą, i to dosłownie, Gustawa ze szkolnej ławy. Herling tak hołubiący region, jako realista szkolnych błędów rzeczowych się nie ustrzegł np. przypisał klasztor na Świętym Krzyżu Bernardynom i to poszło w katolickim wydawnictwie, u Dominikanów w Poznaniu – w opowiadaniu Wieża.
A jaki był młody Herling, ten ze szkolnej ławy?
Coś niecoś o tym pisałem. Jeden z moich utworów na ten temat prof. Irena Furgal wspomina w ten sposób: „W mało znanej suchedniowskiej legendzie okoliczności śmierci Jakuba Herlinga są przedstawiane jako splot dramatycznych i raczej nieprawdopodobnych okoliczności, jak w lekko zaszyfrowanym opowiadaniu Tadeusza Zubińskiego Drzewo rodzynkowe z tomu Opowieści wrzosowskie (2011), obfitującym w plotkarskie szczegóły i niewybredny komentarz”.
Kto jeszcze ma związek z Suchedniowem?
Blisko Herlinga ustawił się wspomniany wcześniej Krzysztof Kąkolewski – wyborny niegdyś polemista, w najlepszych latach reporter dzielnie trzymający się „blisko skóry życia”, klasyk i nauczyciel akademicki gatunku – polskiej szkoły reportażu, uczeń i powiernik późnego Wańkowicza.
Znacznie bardziej oryginalną i literacką postacią na serio był daleki powinowaty Kąkolewskiego, poeta i regionalista, malarz, leśnik i pijak, tyleż liryczny co tragiczny, Jan Gajzler (1891-1940).
Autor Sonetów Świętokrzyskich i tekstów gwarowych. Według Kazimiery Zapałowej „pisano o nim i mówiono Śpiewak zapomniany, Lirnik Świętokrzyski, Młodopolski poeta. Niektóre jego wiersze wracają do nas ciągle, wryły się w pamięć mieszkańców Kielecczyzny, stały się jakby hasłami, wykorzystywano je tworząc tytuły artykułów, książek, gawęd…”
Pierwszym rdzennie suchedniowskim literatem, który się wybił na literacką wielkość w skali ponadregionalnej, okazał się jednak Ryszard Miernik. Urodził się dawno, nawet bardzo dawno, w tej innej epoce, 21 marca 1929 roku w Suchedniowie, a konkretnie na Błocie, dziś to ulica Żeromskiego. Syn woźnego z sierocińca, wyrósł z wyrobniczego krzepkiego korzenia. Małorolna wieś i okoliczne robotnicze miasteczko z ambicjami kurortu, idealizowane, bo pańskie harcerstwo oglądane zza sztachet przez dziecko z biednej rodziny, wojna na peryferiach, partyzancka legenda – ukształtowały go jako literata. W ludowej rzeczywistości wysferzył się, wyedukował na Wybrzeżu i w Krakowie. Po prowincjonalnej belferce poszedł w urzędy, zagalopował się w entuzjazmie dla socjalizmu. Jak się to mówiło w minionym okresie, został animatorem kultury, wielu wypromował z literackich średniaków, ale nikogo wybitnego nie wyłuskał. Komuszył, nawet stołków na wysokim szczeblu się dochrapał, w wojewódzkich Kielcach się korzystnie osadził, ale bez przesady, w żaden sposób nie ześwinił się. Z latami odnalazł w sobie ożywcze zasoby chłopskiego sceptycyzmu. Prawie do końca żwawy, buńczuczny polemista, kipiący pomysłami, niestrudzony poszukiwacz miejscowych tajemnic, i łowca „wędrujących kamieni”, generalnie chodząca encyklopedia Suchedniowa i okolic. Rzeźbiarz plenerowy, jak z cepeliowskiej widokówki; pokaźny, rozwichrzony w terenie, bardzo artystowski w wersji plebejskiej.
W pewne komeraże z Miernikiem wchodził Stanisław Pająk – poeta, mocno osadzony tu i teraz, quasi-nowelista bardziej niż rasowy prozaik, i rejestrator codzienności swego małego kącika świata także jako fotografik – w tej ostatniej postaci wybitnie amator. Stanisław Pająk zmarł w 21 marca 2014, jego pogrzeb odbył się 25 marca. Jak odnotował Stanisław Nyczaj: „Zmarł wycieńczony chorobą serca w rodzinnym Suchedniowie. Dopełnił swym dociekliwym piórem reportera panoramę okupacyjnych i powojennych dziejów miasta, nakreśloną przez Ryszarda Miernika i wydatnie wciąż poszerzaną przez Tadeusza Zubińskiego.”
Są w tej Pańskiej galerii postaci przewijających się przez Suchedniów zarówno osoby, jak to się mówi, z pierwszych stron gazet, jak i ludzie szerzej poza regionem nieznani. Taki jakby splot charakteru miasteczka prowincjonalnego z charakterem kurortu, którym Suchedniów przecież był, czy też miał być.
Suchedniów przed I wojną światową był miejscem letniskowym i to cieszącym się dużą renomą, nawet miał szansę stać się uzdrowiskiem, czyli badem, jak się wówczas mawiało. Maria Kuncewiczowa w jednym z listów do mnie, datowanym na 2 września 1987, napisała „poza latem opisanym w mojej książce Don Kichot i Niańki spędziłam z Rodzicami w Suchedniowie następne jeszcze wakacje w schludnym drewnianym domu przydrożnym należącym do gospodarza nazwiskiem Skrzyński. Odwiedził nas tam mój brat Aleksander Szczepański, który sfotografował na ganku tego domu, mnie, obejmującą dwóch synków gospodarza. Pamiętam, że młodszy miał na imię Maksio. Do gospodarstwa należało dość obszerne pole. To wszystko co zapamiętałam z Suchedniowa”Mało, ale zarazem nie tak niewiele.
Jarosław Iwaszkiewicz mimochodem, acz dobrym słowem napomknął o urodzie suchedniowskich okolic w swej książce Podróże do Polski. Również domownica, czyli służącą wybitnego pisarza wywodziła się z Suchedniowa: cicha, pokorna i odeszła jakby jej nigdy nie było, ot takie już przeznaczenie domownic ludzi ze świecznika.
Ale wracając do pytania o znane i mniej znane osobistości. W Suchedniowie z rodziną i czeladzią akolitów nabierał sił do kolejnego skoku,  tym razem na najwyższe ołtarze i trony, bezpośrednio po wyjściu z internowania, sam Lech Wałęsa, ten który sygnował swoim nazwiskiem parę książek, więc formalnie co najmniej wieszcz, a bezsprzecznie zasłynął jako nowator-orator.
Bardziej animatorem kultury, redaktorem, niż czystym twórcą był Marek Garbala. Nie znałem go, więc tylko dane encyklopedyczne. Urodził się 16 czerwca 1943 roku w Suchedniowie, w rodzinie leśniczego. Ukończył studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. W 1965 roku razem z Lotharem Herbstem powołał do życia sławną grupę poetycką Agora. Był kierownikiem Piwnicy Świdnickiej, a przez ostatnie lata życia kierownikiem Towarzystwa Miłośników Wrocławia.
Suchedniów zaistniał korzystnie także w historii polskiego malarstwa, gdyż jest miejscem urodzenia Apoloniusza Kędzierskiego (1861-1939), malarza akwarelisty, rysownika, ilustratora, i dekoratora.
Pioniersko zapisał się w dziejach polskiej psychiatrii. Otóż Bartłomiej Frydrych (urodzony około roku 1800 – zmarły 21 maja 1867 w Warszawie ), oficer powstania  listopadowego, chirurg, psychiatra, filantrop, propagator medycyny stał się  autorem w roku 1845 pierwszego w języku polskim podręcznika psychiatrii O chorobach umysłowych (wydanego nakładem własnym).
Dziennikarz i pasjonat dziejów Suchedniowa Szymon Piasta odkrył, że: „Mało kto wie, że polski malarz Jan Matejko ma powiązania z Suchedniowem. Jego babką była Anna Marianna Tusza, która urodziła się właśnie w Suchedniowie. Anna wyszła za mąż za Jana Piotra Rossberga, mieszczanina krakowskiego. Mieli pięcioro dzieci. Najmłodsza z nich Joanna Karolina, urodzona 22 listopada 1826 roku na Podgórzu w kościele połączonych wyznań ewangelickich poślubiła Franciszka Matejkę, a następnego dnia odbył się drugi ich ślub, tym razem w katolickim kościele Św. Krzyża. Z tego związku było jedenaścioro dzieci, Jan Alojzy był dziewiątym z kolei, a urodził się 24 czerwca 1838 roku w Krakowie.”
Jeszcze raz Szymon Piasta, który na portalu Nasz Suchedniów odnotował:  „we sobotę, 10 września 2016 w Suchedniowie odbył się pogrzeb Haliny Łukomskiej-Bloch. Szkoda tylko, że garstka suchedniowian żegnała światowej sławy śpiewaczkę – śpiewała krystalicznie czysto z niesłychaną precyzją intonacji, to było coś absolutnie zdumiewającego – tak o artystce wspominał muzykolog Mieczysław Kominek. Mogła być pochowana na Powązkach, ale wybrała rodzinny Suchedniów, gdzie na parafialnym cmentarzu, w rodzinnym grobowcu przy boku niemniej sławnego męża Augustyna, została złożona piękna urna z jej prochami.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz