Chałupa z 1888 roku na Baranowie. |
Pan Tutajewicz, stary okazałej tuszy mieszczanin, wita przybyłych po konie, przyjacielskim uściśnieniem dłoni, obcierając spotniałe patelaste oblicze, ogromną, czerwoną chustką. Upewnia się, że w Słupi, gdzie nocleg wypada, są "uczciwe katolickie oberze bo to, widzicie, tu w naszych stronach nie tak jak gdzieindziej. Dużo państwa jeździ, a co roku więcej i wszyscy mają się gdzie godnie pomieścić, to i wy się nie bójcie. A moje konie tu wszyscy znają i wiedzą, że idą lepiej niż szlacheckie...".
Po tym upewnieniu z wielką otuchą puszczamy się pogodnym rankiem przez Berezów, i piaszczysty lasek, a za nim kamienistą i troszkę wyboistą drogą "polską drogą" jak ją tu nazywają. Wjeżdżamy pod górę w prześliczny las, pełen smukłych jodeł i wspaniałych dębów, wśród których coraz mniej już widać sosen: kamieni coraz więcej, droga coraz stromsza. Na zapytanie czy ciągle tak będzie woźnica odpowiada lakonicznie: "nie ciągle - miejscami i gorzej". Wdrapawszy się na szczyt góry, zastajemy po drugiej stronie zupełną zmianę krajobrazu. Góry na prawo, i przed nami rozsuwają się, ukazując coraz nowe szczyty, i liczne rozgałęzienia; ku lewej stronie faliste mniejsze wzgórza rozpływają się w rozległej Sandomierskiej równinie, którą już ztąd widać dokładnie; Michniów pierwsze wieś, rozłożona u stóp góry znowu ma inny charakter niż Suchedniów i przypomina wsie podkarpackie budową chat i sadami przy każdej z nich. Pola uprawne, na górach pocięte w drobne pasy i szachownicę, różnobarwnemi zbożami zasiane. Owies rychlik już gotowy do żniwa, żyto, jęczmień dojrzewają, a fjoletowa kapusta pięknie odbija od świetnej zieloności kartoflami zarosłych zagonów. Droga znów wiedzie pod górę, a za górą znowu wieś rozległa okolona sadami - z pięknym starożytnym kościołem, wznoszącym się na stromym wzgórzu w pośrodku wsi, tuż po nad drogą, to Wzdół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz