Niejednokrotnie zastanawiałem się co kieruje ludźmi, którzy najpierw uważają się za wielkich lokalnych patriotów, by później swoją miłość przenosić do sąsiednich miast. Mam tu na myśli oczywiście działaczy sportowych (już o tym pisałem w GS). Od wielu lat obserwuję ich zachowania i dochodzę do wniosku, że są niczym duże dzieci. No bo jak to nazwać inaczej, gdy najpierw poświęcają całą swoją energię i nie tylko "swojemu" klubowi, by później obrażając się niczym dzieci, kiedy coś jest nie po ich myśli, zabierają swoje zabawki i przenoszą się do innej piaskownicy (czytaj klubu). Jedni wybierali miasta wojewódzkie, drudzy powiatowe, aby tam coś udowadniać. Pytam się tylko, co udowadniali i komu.
Jest też grupa miejscowych, którzy mają zawsze jedno wytłumaczenie. Jak XY jest prezesem to nie będę wspierał klubu. Prezesi się zmieniają, a oni dalej tkwią przy swoim - może śni im się ta posadka? Obserwuje te zabawy z odległości i muszę przyznać - nie jest mi do śmiechu.
Wiem, że się czepiam, że nie moja sprawa, a oni mogą robić co im się święcie podoba. Tak zgadzam się z tym, ale jednego nie mogę pojąć. Jak można wspierać inne kluby, gdy na własnym podwórku jest swój, dla którego oddało się wcześniej wiele zdrowia na murawie i nie tylko. Jeszcze jedno, mam nadzieję, że już więcej w naszym mieście nie dojdzie do tworzenia nowych klubów - chociaż tego nie można nikomu zabronić - ponieważ nie daje to to niczego dobrego. No cóż może jestem starej daty, ale dla mnie patriotyzm lokalny znaczy więcej niż ujmowanie się źle pojętym honorem. Chociaż mieszkam w Kielcach zawsze uważam się za Suchedniowianina i chciałbym pisać o naszym mieście same dobre newsy, ale ten dzisiejszy bardzo mi leżał na sercu.
Dla mnie to typowa zawiedziona miłość:)
OdpowiedzUsuńNajpierw jest zakochanie, a później przebudzenie:)
To jak matematyk, z fraszki Kochanowskiego,
który odkryje kogo ma w domu:)
To panowie napiszcie, o co chodzi. Kto, gdzie, co i kiedy? Bo i z tekstu głównego, i z pierwszego komentarza, wynika że coś wiecie. Koncentrujecie się jednak na "dlaczego". To może wtajemniczycie innych, o co chodzi?
OdpowiedzUsuń