Zniszczony niemiecki czołg obok dzisiejszego CPN na Kieleckiej (fot. J. Dorobczyński). |
W dniu dzisiejszym obchodzimy 70 rocznicę wkroczenia Armii Czerwonej do Suchedniowa. Przez lata w PRL obchodzono ten dzień jako wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej. Jednak na prawdziwe wyzwolenie musieliśmy czekać aż do 1989 roku.
Tamten pamiętny dzień, 18 stycznia 1945 roku opisał ówczesny suchedniowski proboszcz ks. Władysław Muszalski: "W dniu dzisiejszym po trzydniowych walkach w tej okolicy wkroczyli bolszewicy i wzięli miejscowość w posiadanie. W ciągu ubiegłych trzech dni były momenty dla ludności przykre. Zginęło od kul i bomb około 10 osób. Są poza tym ranni... Jedną z pierwszych czynności wojska bolszewickiego na terenie wyzwolonym było zarekwirowanie parafialnej bryczki do chorych. Zima łagodna i pogodna łagodzi sytuację ludności".
Ten dzień pamięta również ówczesny mieszkaniec Baranowa Zygmunt Miernik - już 17 stycznia nad Suchedniów około godziny 15 od strony Skarżyska nadleciały kukuruźniki (radzieckie samoloty). Krążyły nad miastem i bombardowały niemieckie pozycje. Na podwórku Sitarskich stały dwie polowe kuchnie, które między innymi były celem. Jedna z bomb spadła na dom Sitarskich zabijając matkę z córką i oczywiście zniszczyła budynek. W bliskiej odległości został zburzony dom Woźniaków. Na noc schroniliśmy się do piwniczki na ziemniaki. Około 5 rano, gdy wyszliśmy to w domu byli Ruscy i przesłuchiwali Niemca. Był starszy stopniem i prosił o darowanie życia, ale wyprowadzili go za stodołę i rozstrzelali. Później spalili jego dokumenty, ale ocalał portfel, który mam do dzisiaj. Ruscy szli całą szerokością ulicy od Skarżyska na Kielce. Pamiętam jak psy ciągnęły sanki, a żołnierze szli w kamaszach i szukali "wodki". Ojciec Jan dał im flaszkę, a wszyscy bali się Ruskich jeszcze gorzej niż Niemców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz