"Nie trzeba wysiadać z pociągu, aby stwierdzić, że i tu była wojna, ale można również powiedzieć, że odbudowa trwa. Wystarczy spojrzeć na dworzec. Tu jednak nie zatrzymamy się, idziemy dalej, do Suchedniowa.
Pytamy o drogę jakiegoś tubylca, który z zaciekawieniem
przygląda się przyjezdnym.
- Ano Suchedniów to tu. Gmina? Chodź pan ze mną to
zaprowadzę, pójdziemy tędy na bliższe drogi.
Rozmowa jakoś nie klei się, gorąco, piach grzeje przez
buty, przeskakujemy z tematu na temat:
- Są tu ino dwie fabryki, jedna to „Marywil”,
kamieniarska. Robią garnki i rury kamienne. Druga to dawny „Ludwików”, Niemce
wywieźli wszystko. Teraz ściąga się nazad maszyny i mają remontować.
- Tu same lasy, chyba i tartaków nie brakuje?
- Jest ich pięć. Tną drzewo i wywożą wagonami.
Suchedniów po wojnie. Widok na kościół. |
Gwarząc tak idziemy już chyba z pół godziny. A wioska?
Gdzie tylko spojrzeć domki porozrzucane naokoło. Mniejsze i większe, ale
wszystkie ładne i schludne. Tonące wśród zieleni. Z daleka widać jakiś wielki
trzypiętrowy budynek.
- To „zawodówka” – mówi „znajomy”. Tu to nawet ze
Skarżyska, Bliżyna i chyba z Kielc przyjeżdżają dziewczyny, bo to jest
Gimnazjum Zawodowe.
Na prawo widać niewielki kościółek. Droga bita, ale
niezbyt starannie utrzymana. Dużo sklepów, jest i piekarnia „Polska”,
restauracja „Ludowa” ale spółdzielni chyba najwięcej, no a poza tym sklepiki
„Art. spożywcze i kolonialne”. W rzeczywistości to małe Domy Towarowe. Dalej
widzimy aptekę, Nadleśnictwo. Najcharakterystyczniej i ciekawie wygląda
niepozorny budyneczek z szyldem :Wanny emaliowane, parownia i prysznice”.
Rozstajemy się naszym przewodnikiem. Idziemy znów ze dwa
kilometry. Nareszcie jest gmina. Ruch jak w jakimś naprawdę dużym urzędzie.
Początkowo nie łatwo odszukać wójta, ale trafiamy i czekamy na swoją kolejkę.
W
międzyczasie patrzymy po ścianach „Dar na Odbudowę Warszawy”. Oprawione
starannie w ramki aż trzy poświadczenia. Jedno na sumę 40.000 zł, drugie na
45.973 zł, trzecie na 50.000 zł, czyli bez mała 150.000 zł. Gmina Suchedniów
pamięta o swej stolicy". (tekst oryginalny)
Przypuszczam, że załączona fotografia pochodzi z pierwszej połowy lat 60-tych XX wieku.
OdpowiedzUsuńJeszcze w latach 50-tych była tu kładka drewniana, położona niżej. Przy wylewach Kamionki była niedostępna.
Kładka na fotografii jes stalowa. To jet ta, po której aktualnie chodzimy. Przypuszczam, że wykonana
była w FUT, gdyż użyte blachy są takie same, jakie były stosowane w Rakach na podłogi.
Po prawej stronie kładki był bród, przez który przeprawiały się wozy konne. Polna droga wiodła od
ulicy Warszawskiej, między posesjami Państwa Tumulców i Państwa Sitarskich, skręcała w prawo i biegła
w dół do rzeki.
J.D.